Czas na informacyjną dietę?

brak ocen dla tego artykułu
średnia ocena: 4.9- liczba głosów: 23

Nie samym śniadaniem, obiadem i kolacją żyjemy. Karmimy się codziennie także każdą informacją obejrzaną w telewizji, artykułem przeczytanym na portalu czy w mediach społecznościowych. Sprawdź dzisiaj, czy nie przyjmujesz zbyt wielu kalorii informacyjnych. Ile posiłków spożywasz na co dzień ze smartfona? Czy nie za często korzystasz z social mediowego fast newsa?

 

Dieta informacyjna – jak dieta żywieniowa

Jeżeli chcemy zdrowo żyć w ciele, utrzymywać dobrą formę fizyczną, obniżać prawdopodobieństwo zachorowań, zmniejszyć nadwagę, wiemy lub przynajmniej domyślamy się, co powinniśmy a co możemy zrobić. Lista zdrowych nawyków żywieniowych jest od wielu lat szeroko promowana w szkole, w mediach, na blogach specjalistów. Chodzi między innymi o nieprzejadanie się i trzymanie się zbilansowanej diety.

Z karmieniem się informacjami jest analogicznie. Wiemy doskonale, że częste spożywanie fast foodów skończy się dla naszego zdrowia fatalnie. Część takiego jedzenia specjaliści ds. żywienia nazywają junk foodem, czyli jedzeniem śmieciowym. Nie inaczej jest z karmieniem się informacjami. Tutaj, na rynku medialnym, mamy jednak znacznie więcej fast newsów i, o zgrozo, znacznie, znacznie więcej junk newsów. To w pierwszej kolejności wszystkie pseudo informacje, niepotwierdzone „pilne”, nieuprawnione spekulacje, hejterskie komentarze, z których nierzadko wypływa frustracja i wybrzmiewa lęk. Wszystkie one świadczą przede wszystkim nie o tym, CO opisują, ale świadczą o tym, KTO je pisze. Zadaniem każdego z nas, obywatela – a z punktu widzenia rodziny, szczególnym zadaniem rodzica, taty – jest jak najlepsze zrozumienie, co służy mnie i mojej rodzinie. Chodzi o decydowanie o tym, skąd chcę czerpać informacje, kogo chcę słuchać, komu chcę pozwolić na to, by do mnie mówił, by przekazywał mi informację. To jest zadaniem w pierwszym rzędzie taty, bym decydował, z jakich źródeł chcę czerpać „wodę informacji”. Właśnie tato musi rozeznać, KTO jest wiarygodnym nadawcą komunikatu, co chce mi przekazać i dlaczego akurat teraz wypowiada się na dany temat. W jakim celu publikuje ten artykuł czy tamto wideo. Zrozumieć to – oto wielkie zadanie dla każdego z nas, ojców.

Optymizm to nie jest życzeniowe „pozytywne myślenie”

Spędzanie o wiele więcej niż zwykle czasu w domu może grozić nam nadwagą. Grozi nam również silny przerost niezdrowej, niepotrzebnej, wzbudzającej lęk konsumpcji niesprawdzonych, niepotwierdzonych informacji lub wręcz przyjmowania świadomej dezinformacji. Jakie są tego skutki? Wzrastający lęk, zwiększenie obawy o przyszłość, obniżenie nastroju, a w efekcie większa nerwowość i podatność na stres. Takie czynniki z pewnością będą miały odzwierciedlenie w wyrażaniu przez nas trudnych emocji w rodzinie, w relacjach małżeńskich oraz rodzicielskich.

A my, jako ojcowie, powinniśmy być pierwszymi posłańcami dobrej nowiny. Teraz szczególnie nasze żony i nasze dzieci mogą potrzebować ducha radości i optymizmu. Potrzebują przede wszystkim czuć, że ja, tata, wierzę, że będzie dobrze. Tu ważna uwaga. Optymizm to nie to samo co myślenie pozytywne. To nie jest tanio coachingowe zapewnianie w stylu: „jesteś zwycięzcą” czy „możesz być, kim chcesz”. Nie oznacza także pustego, gołosłownego pocieszania, pustosłowia: „nie martw się” czy „nie ma się czego bać”. Przeciwnie, czasem jest się czego bać. Ale pomimo to, ja, tata, jestem przekonany, że przez to przejdziemy. Nie jesteśmy pozostawieni sami sobie. Możemy czerpać z naszych fundamentów: tradycji, doświadczeń i wiary.

Optymizm to wielka wartość. To fundamentalne założenie, że ostatecznie, w przyszłości – i tej dalszej, i tej bliskiej – będzie dobrze. Że nasze życie, że nasza historia – historia świata i nasza osobista – zakończy się dobrze. Optymizm to w istocie chrześcijańska nadzieja. Cnota, której świat potrzebuje zawsze, a dzisiaj potrzebuje szczególnie. Potrzebuje jej każdy z nas, potrzebują też nasze żony i dzieci.

 

Przeczytałeś? Działaj!

  1. Zastanów się, czy nie powinieneś już dzisiaj przejść na dietę informacyjną (co to w praktyce oznacza dla Ciebie?).
  2. Poświęć czas na sprawdzenie swoich źródeł informacji. Możesz stworzyć listę najczęściej konsumowanych mediów (dla pewności sprawdź w historii urządzeń, z których korzystasz), a następnie zweryfikować ją.
  3. Zmień proporcje konsumowanych mediów – odetnij się od informacji, które są niesprawdzone, dezinformują, hejtują, obmawiają, wzbudzają niepokój, gorszą, obrażają, zniechęcają do dobrego życia i konstruktywnego działania.

 

 

Tagi:

emocje fake news internet media nadzieja relacje zaufanie zdrowie
Oceń ten artykuł:
brak ocen dla tego artykułu
średnia ocena: 4.9- liczba głosów: 23
Wesprzyj Tato.Net
Przekaż 1,5% podatku