Jaa-jaa = dziadek

Bycie dziadkiem to kolejny etap w moim życiu. Niedawno przecież zostałem ojcem (jak ten czas szybko mija) a tu już informacja – tato, masz wnuczkę. I co równie zaskakujące, mały człowiek szybko rośnie, szybciej nawet niż własne dzieci. Lena jadła i spała (mrugnięcie oka), Lena stanęła na nogach i uczyła się chodzić (mrugnięcie oka), a teraz zaczyna mówić i szukać kontaktu prostymi „słowami” (przecieram oczy).

Nie zdziwiło mnie kiedy pierwszymi zwrotami wnuczki były dwusylabowe: ta-ta, ma-ma, ba-ba… Zaskoczeniem za to stała się reakcja domowników, którzy bardzo chcieli żeby mała Lena wołała dziadka mówiąc dzia-dzia a ona uparcie od kilku dni szuka mnie słowami: jaa-jaa. Rodzice Lenki, ciotki i wujkowie a nawet babcia, z lekkim zaniepokojeniem starali się wpłynąć na dziecko, by nazywało dziadka jakoś tak poważniej.

O dziwo dla mnie, kiedy słyszę codziennie wchodzącą do mojego domu wnuczkę, która woła jaa-jaa, jest to bardzo fajne, zindywidualizowane, takie nasze po prostu. A że faktycznie ojcostwo i późniejsze dziadostwo ma dość bezpośredni związek z „jaa-jaa” – to czemu tu się dziwić lub na co gniewać. 

Tak. Żeby urodziło się dziecko potrzebne są ja-ja. Żeby zaangażować się wychowawczo i być świadomym rodzicem ważne, by mieć „cojones”. Ale dopiero, kiedy stajesz się dziadkiem zasługujesz na to, by wołano Cię określeniem „Jaa-Jaa”. To, jak nazywa mnie teraz wnuczka, traktuję jako wyzwanie i zadanie. Myślę, że nie bez znaczenia jest fakt, iż dzieje się to w tym samym czasie, gdy mogę opowiadać o byciu dziadkiem innym ojcom.

Nie jest to łatwe ale: jak nie jaa-jaa to kto? 

R.

Wesprzyj Tato.Net
Przekaż 1,5% podatku