Wyzwania ojca-wdowca 

brak ocen dla tego artykułu
średnia ocena: 4.9- liczba głosów: 21

Jestem tatą Dominika (2015) i Hani (2018) a od 19 października 2020 roku wdowcem. Moja żona zmarła po ciężkiej chorobie nowotworowej. Nikt nie przygotowywał mnie na to doświadczenie.

- Tatusiu, zagzejes mi mlecka? 

- Mleczko do parówki chyba nie bardzo pasuje? 

- A do kubecka? 

Powyższy dialog miał miejsce, gdy Dominik miał trzy latka. Wtedy po raz pierwszy doświadczyłem, że przed nami wiele interesujących rozmów z celnymi ripostami. Wtedy jeszcze nie przeczuwałem, że pielęgnowanie takich rozmów w zwykłych, codziennych sytuacjach pomoże nam rozmawiać otwarcie, gdy przyjdą kryzysowe. 

Nazywam się Tomek Kania. Mam 38 lat i jestem tatą dwojga dzieci – Dominika i Hani. Od 19 października 2020 roku jestem wdowcem. Moja żona zmarła po ciężkiej chorobie nowotworowej. Nikt nie przygotowywał mnie na to doświadczenie. Oczywiście, na kursach przedmałżeńskich mówiło się o tym, ale wtedy człowiek tylko przytakiwał, bo przecież w chwilach emocjonującego zakochania nie myśli się o śmierci. Jak powiedzieć dzieciom, że mama choruje? A jak, że umarła i już nie wróci? Jak po roku wytłumaczyć, że pieniądze ze skarbonki, które dziecko chce przeznaczyć dla Pana Boga w zamian za zwrot mamusi, nie zadziałają?  

Iwonka zmarła w poniedziałek o godzinie 11.00. Dzieci były w przedszkolu. Zadbałem jednak o to, aby przytuliły-ukochały mamę przed wyjściem. Nie mówiłem, że to pożegnanie, tylko ukochanie. Dzięki temu teraz mogę im powiedzieć prawdę: Tak, zdążyliście się pożegnać i przytulić.  

W ciągu tego dnia dużo się działo. Wizyta lekarza, aby stwierdzić zgon. Ubranie żony na ostatnią drogę i pożegnanie, gdy przyjechali z pogrzebowego, aby Ją zabrać. Następnie kilka telefonów do klientów, że wysyłki produktów nie wyjdą tego dnia. Prowadzę jednoosobową działalność, trzeba było zacisnąć zęby i załatwić sprawę bez wdawania się w szczegóły. Rodzina odebrała dzieci z przedszkola. Z moim zastrzeżeniem, aby nic im nie mówić. Taką wiadomość muszą usłyszeć od ojca. Mała Haneczka nie za wiele rozumiała. Dominik natomiast przyjął tę wiadomość ze spokojem. Dopiero wieczorem, tuż przed snem wyraził swoje emocje – odwrócił się do mnie plecami i nic nie mówił. 

- Synku, chcesz porozmawiać? 

(cisza) 

- Chcesz zostać sam? 

(ścisnął moją dłoń) 

- OK, to będę przy tobie. 

Ta scena powtarzała się każdego wieczoru przed snem. Za dnia dużo się działo. Rodzina i przyjaciele zadbali, aby dzieci nie miały czasu na zamartwianie się. Wieczory były jednak straszne. Aż przyszedł piątek, dzień przed pogrzebem. Rozmowa taka, jak co wieczór, ale zdarzyło się coś, co otworzyło nas oboje na rozmowy o sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy.  

- Synku, chcesz porozmawiać? 

(cisza) 

- Chcesz zostać sam? 

(ścisnął moją dłoń) 

I wtedy przyszedł moment, w którym — nie boję się tego tak nazwać — spłynęła na nas łaska Ducha Świętego. W jednej sekundzie przypomniałem sobie, że przecież umiemy rozmawiać, że to nie znikło i że z żoną mieliśmy taką niepisaną zasadę: Spróbuj i zobacz, co się stanie. Najwyżej popełnisz błąd. Za błędy się przeprasza i błędy się wybacza". Przybliżyłem się do synka i powiedziałem:  

- A wiesz? Znałem kiedyś chłopca, który również stracił mamę.  

Chwila ciszy. Czekałem na jego reakcję. Po chwili zapytał: 

- A jak miał na imię?          

- Tak jak ty, ale pochodzi z Anglii i pisze się Dominic.  

- A jego tata? 

- Tata Tom a mama Ivonne. Jest też siostrzyczka Hannah. 

- Mów dalej... 

Opowiedziałem mu jego własną historię, ale tak, jakby przeżywał to inny chłopiec, gdzieś w Anglii. Dominik urodził się w Londynie, mieszkaliśmy tam wcześniej i łatwiej mu było to sobie wyobrazić. Rozumiał, że to jest jego historia, ale chciał słuchać. Opowiedziałem mu, że ten chłopiec był bardzo zdenerwowany, gdy jego mama umarła i wieczorami mocno tupał w ścianę i chciał krzyczeć, ale tata wtedy powiedział mu bardzo ważne zdanie. Tu znów zrobiłem pauzę, aby na spokojnie to w sobie przyjął. Po chwili zapytał: 

- Jakie zdanie? 

- Powiedział, że ma prawo do tych wszystkich emocji i zdenerwowań, ale zawsze, kiedy tylko będzie potrzebował, to może się do taty przytulić i zawsze może na niego liczyć. Wystarczy, że wyciągnie rączki... 

Minęła chwila, po czym Dominik odwrócił się do mnie i... z całych sił przytulił. Płakaliśmy obaj długo. Wtedy też opowiedziałem mu, że dzień pogrzebu to tak naprawdę dzień, w którym mama wstąpi do nieba. Będzie piękna, biała urna i dużo kwiatów. I będzie cała rodzina i przyjaciele.  

Od tamtego czasu rozpoczęły się nasze dialogi. Dzięki temu, że pielęgnowaliśmy wcześniej rozmowy na błahe tematy, umieliśmy ze sobą rozmawiać o śmierci mamy. Umiemy także teraz. Nie znalazłem odpowiedzi na wiele pytań, bo jaką można dać odpowiedź na wcześniejsze pytanie o pieniądze ze skarbonki? Albo gdy dziecko pyta, dlaczego Pan Jezus zabrał mamę a nie zapytał najpierw dzieci o zgodę. Na wiele z tych pytań odpowiadam: Wiesz co? To jest bardzo dobre pytanie. Nie znam na nie odpowiedzi teraz, ale jak chcesz, możemy poszukać jej razem. Co ty na to?”. Taka odpowiedź zawsze daje uspokojenie albo chęć wyrzucenia z siebie emocji, wytupania ich, czasem wykrzyczenia. To wszystko jest bardzo dobre. A fundamentem nie jest to, czy tata zna odpowiedź, ale czy jest obecny tu i teraz i gotowy, aby jej poszukać z dzieckiem. 

Za nami rok i osiem miesięcy bez Iwonki. Przez ten czas mieliśmy mnóstwo dialogów, układaliśmy bajkę o mamie i aniołkach, kopaliśmy w ścianę, ale też kłóciliśmy się o różne rzeczy. Trudno jest pogodzić samotne wychowanie z prowadzeniem działalności. Wiele rzeczy rozpoczętych w zeszłym roku wciąż czeka na dokończenie. Dzieci, choćbym cały dzień z nimi spędził na zabawach a tylko chwilę na pracy, aby chociaż odpisać na najważniejsze maile, to i tak powiedzą, że tata cały dzień pracuje. Tak bardzo brakuje im mamy.  

Myślę, że są to trudne, choć ciekawe wyzwania rodzicielskie. Tak o nich mówię a słowo ciekawe” pomaga mi pozytywnie podejść do wielu trudności, układać dobry plan dnia i rozbudzać w dzieciach pasje i pragnienia. Cieszę się, że jestem częścią społeczności Tato.Net, gdzie położony jest mocny nacisk na realną obecność ojców w życiu dzieci. Pamiętacie dialog, który opisałem na początku tego tekstu, gdy Dominik miał trzy latka? Kilka miesięcy po nim miał miejsce kolejny: 

 - Tatusiu, jak się ze mną bawisz, to moje serce jest czerwone. 

- Super, cieszę się! 

- A jak mówisz, że nie masz czasu, bo pracujesz, to zielone. 

- Wiesz, zielony to też ładny kolor. 

- Tak, ale niedojrzały. 

 

Oceń ten artykuł:
brak ocen dla tego artykułu
średnia ocena: 4.9- liczba głosów: 21
Wesprzyj Tato.Net
Przekaż 1,5% podatku