Wartości i duchowość w życiu współczesnej rodziny

brak ocen dla tego artykułu
średnia ocena: 4.4- liczba głosów: 8

Rodzina znajduje się w okresie bardzo dynamicznych zmian społecznych w Polsce. Oczywiście, w historii miały już miejsca różnego rodzaju przełomy. Dla pokolenia dzisiejszych polskich 50-60-latków był to czas odchodzenia od komunizmu – systemu opartego na ateizmie – gdy z nadzieją oczekiwano na powrót do korzeni chrześcijańskiej Europy.

Jednak w międzyczasie, gdy Polska była za żelazną kurtyną, Europa się zmieniła a główną przyczyną tych zmian była sekularyzacja. Na wschodzie mieliśmy zatem do czynienia z ateizmem państwowym, zorganizowanym. Na zachodzie Europy był to proces, który – jak przekonywano opinię publiczną – toczył się spontanicznie. Nadszedł jednak czas, gdy z Zachodu do Polski przyszła presja sekularyzmu i wcale nie było to zjawisko spontaniczne i oddolne.

Przyczyny zmian

Analizując badania nad społeczeństwem polskim, prowadzone np. przez CBOS, ale także te prowadzone przez Think Tank Tato.Net, widać, że coraz większą rolę odgrywa liberalny system wartości. Nie jest on może z gruntu antychrześcijański, ale zdecydowanie różny od chrześcijaństwa. Wiara i wynikający z niej system wartości nie są już podstawowym źródłem pojmowania świata i własnego życia. Mamy do czynienia z coraz większym indywidualizmem.

W odniesieniu do spraw społecznych, takich jak małżeństwo, rodzina, zmieniają się nie tylko zwyczaje, ale również sposób pojmowania tych istotnych rzeczywistości. Wprawdzie rodzina wciąż jest w badaniach statystycznych wskazywana jako bez wątpienia wartość najważniejsza, ale zmienia się jej definicja i zakres zadań. Coraz częściej mamy do czynienia z podejściem kontraktowym – zawiera się umowę, którą można zerwać.

Przesuwa się także wiek zawierania małżeństwa na późniejsze lata. To oznacza, że związek małżeński zajmuje mniejszą część życia. Pojawia się pytanie, jakie są przyczyny tego, że Polacy odwlekają decyzję o sformalizowaniu związku. Decyzja ta ma przecież wpływ także na dzietność, a tym samym na przyszłość i kształt naszego społeczeństwa.

Z pewnością nie można pominąć tu znaczenia mocnego indywidualizmu. Nastawienie na realizację indywidualnego szczęścia w roli małżonka i rodzica sprawia, że słabnie perspektywa daru z siebie, by żyć dla kogoś i ofiarować komuś swoje siły i talenty.

Zmiany w rolach mężczyzn i kobiet

Wydaje się, że możemy w Polsce dostrzec zmianę kontraktu społecznego między kobietami a mężczyznami. Jest to ściśle związane z późniejszym wiekiem wchodzenia w związek małżeński, z późniejszym rodzicielstwem, z mniejszą liczbą rodzących się dzieci. Generalnie też oboje małżonkowie pozytywnie patrzą na pracę zawodową kobiety. Są to znaczące zmiany.

Problem dzietności jest bezpośrednio związany z kwestią miejsca kobiety w społeczeństwie. Jeśli myślimy o rodzinie w najczęściej wskazywanym przez Polaków modelu 2 + 2, czyli rodzice i dwoje dzieci, to jasne jest, że w tym modelu kobieta ma inne możliwości rozwoju zawodowego niż przy większej ilości dzieci. W pierwszym okresie życia dziecka / dzieci to kobieta jest mocno zaangażowana a jej obecność jest niemal niezbędna. Jednak ten czas stosunkowo szybko mija i kobieta wraca do pracy zawodowej w pełnym wymiarze. Pomocą są wtedy różnego rodzaju instytucje typu żłobki, przedszkola, które zajmują się dzieckiem przez istotną część dnia a kobieta może wówczas poświęcić się pracy zawodowej. Taki model jest jednak mało realny w przypadku rodziny na przykład z piątką dzieci, bo pełne zaangażowanie kobiety wydłuża się wraz z pojawieniem się kolejnego dziecka. Rodzina wielodzietna potrzebuje zatem oparcia raczej na modelu tradycyjnym.

Zachodzące zmiany w rolach mężczyzn i kobiet w rodzinie nie mogą być traktowane jako zmiany na gorsze. Zmiany zawsze wymagają przebadania, zaobserwowania zjawiska i wyciągnięcia wniosków. Badania – także te prowadzone przez Think Tank Tato.Net – potwierdzają, że zarówno ze strony mężczyzny, jak ze strony kobiety są oczekiwania, by model tradycyjny w niektórych wymiarach funkcjonował. Dotyczy to na przykład dawania poczucia bezpieczeństwa, stabilności, zabezpieczenia materialnego rodziny przez mężczyznę. Jednocześnie istnieją też oczekiwania wyrażane przez obie płci a dotyczące większego zaangażowania ojca w relację z dziećmi. Co charakterystyczne, badani częściej wskazują, że w procesie wychowania dawanie nagród, chwalenie jest zadaniem matki, podczas gdy dyscyplinowanie, nakładanie kar należy do roli ojca.

Kryzys postaw

Spojrzenie na historię Polski ukazuje, że przez wieki były dwie wspólnoty odpowiedzialne za przekazywanie wartości – rodzina i Kościół. Obecnie – co jest widoczne także w badaniach i to bez względu na wiek respondentów – rodzina nadal jest najważniejszą wartością. Także gdy mowa jest o autorytecie oraz o możliwości otrzymania wsparcia w życiu, często w odpowiedziach wskazywani są rodzice, rodzina. Jednocześnie rodzina spełnia te funkcje coraz słabiej.

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, zwłaszcza poza wielkimi miastami, wspólnota społeczna, w której się żyło była istotną podporą, także gdy chodzi o wychowanie i przekazywanie wzorców życia społecznego. W dużej mierze opierało się to na życiu religijnym. Dzisiaj coraz częściej dominuje wyobrażenie, zwłaszcza w dużych miastach, że życie społeczne nie potrzebuje wzorców chrześcijańskich. Stąd wsparcie rodziny ze strony wspólnoty lokalnej w przekazywaniu wartości odgrywa znacznie mniejszą rolę, a niekiedy jest wręcz utrudnieniem.

Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest plaga rozwodów. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu rodzina, pomimo nawet ogromnego kryzysu, przetrwałaby, budując na wspólnych wartościach społecznych i religijnych oraz duchu poświęcenia. Dziś, przy akcentowaniu indywidualizmu, osobistego szczęścia i samospełnienia, rodzina spada na dalszy plan względem własnego „ja”, co stawia ją na przegranej pozycji. Priorytet „ja” sprawia, że człowiek nie bierze pod uwagę losu pozostałych członków rodziny. Tymczasem rozwód znacznie utrudnia wychowanie dzieci i przekazywanie im dobrych wzorców.

Jeśli z kolei patrzymy na kryzys postaw, to jednak częściej jest to kryzys męski niż kobiecy. Dzieci nie mają stałego wzoru postaw męskich, co ma znaczenie dla ich wychowania i tożsamości. Na przykład prof. Joseph Nicolosi, twórca koncepcji terapii reparatywnej (w kilku krajach zabroniono jej stosowania), stał na stanowisku, że skłonności homoseksualne mogą wynikać z poszukiwania wzorcu ojca, którego zabrakło w dzieciństwie i w okresie nastoletnim, gdy pragnienie bycia kochanym przez ojca nie zostało zaspokojone.

Formacja do życia w rodzinie

W tym kontekście pojawia się też pytanie, jak Kościół wypełnia swoją rolę. Katechizacja szkolna obejmuje znacznie większą liczbę dzieci niż miało to miejsce przy katechezie przyparafialnej. Nie przekłada się to jednak na wprowadzenie uczestników katechezy w życie wiary, a tym samym na przekazywanie przez adeptów katechezy szkolnej wartości chrześcijańskich ich potomstwu.

Podobnie jest w kwestii przygotowania do małżeństwa. Tradycyjnie przygotowanie to dokonywało się w domu rodzinnym, gdzie dziecko obserwowało, na czym opiera się i jak funkcjonuje związek małżeński. Dopiero bezpośrednio przed zawarciem małżeństwa odbywało się przygotowanie poprzez dodatkowe nauki w Kościele. Był to tylko dodatek do tej formacji przedmałżeńskiej, jaką człowiek otrzymywał w domu rodzinnym. Dzisiaj sytuacja wygląda zdecydowanie inaczej. W kancelarii parafialnej coraz częściej pojawiają się ludzie, którzy wprawdzie deklarują chęć zawarcia związku małżeńskiego, ale brakuje im tych kilkunastu lat formacji, ponieważ pochodzą z rodzin rozbitych czy patchworkowych. Wyzwaniem jest zatem przygotowanie tych kandydatów do małżeństwa w ciągu kilku czy kilkunastu miesięcy. Podejmuje się tu różne próby, stosuje się wiele dobrych praktyk, ale wysiłki te nie są na wystarczająco skuteczne, skoro według danych GUS rocznie w Polsce rozpada się ponad 60 tys. małżeństw.

Istotne jest tu samo podejście przyszłych małżonków do potrzeby formacji. Z jednej strony są tacy, którzy sami szukają sposobów na dobre przygotowanie się do podjęcia życia w rodzinie. Są gotowi poświęcić wiele miesięcy na wzmożoną formację. Z drugiej strony mamy do czynienia ze zwyczajowym traktowaniem sakramentu, gdzie jest on rozumiany jedynie jako formalność, zatem i przygotowanie do niego odbywa się na podobnych warunkach. Kościół staje wobec poważnego wyzwania. Ograniczenie formacji do samego spełniania formalnych wymagań skutkowałoby wychowywaniem przyszłych apostatów. Jeśli jednak poprzeczka będzie postawiona zbyt wysoko, wielu ludzi sakramentu nie zawrze, ponieważ nie będzie w stanie sprostać wymaganiom etapu przygotowania.

Konieczne jest znalezienie złotego środka. Warto zatem mieć świadomość istnienia dobrych ośrodków zajmujących się formacją narzeczonych i tam kierować kandydatów do małżeństwa, zwłaszcza gdy wyrażają pragnienie podjęcia takiej formacji. Jednocześnie należy zachować minimum przygotowania dla tych, którzy nie chcą czy nie są w stanie zobowiązać się do tego typu wysiłku. To minimum powinno jednak być na tak przyzwoitym poziomie, by nie dochodziło do sytuacji, że Kościół błogosławi związek, który w istocie jest nieważny.

Wielką pomocą może być wprowadzenie praktyki towarzyszenia, to znaczy objęcie narzeczonych swego rodzaju patronatem przez dojrzałe małżeństwo, które będzie przykładem, mentorem, wsparciem. Taka para doświadczonych małżonków powinna towarzyszyć też młodym małżonkom. W praktyce oznacza to, że narzeczeni i młodzi małżonkowie mogą zadzwonić do mentorów czy umówić się z nimi na spotkanie, by porozmawiać o możliwych lub już pojawiających się trudnościach. Program takiego mentoringu opiera się na pomocy typu rodzina rodzinie.

Religijność a rodzina

Na całym świecie obserwuje się – o czym mówią m.in. badania Pew Research Center – bezpośredni związek między religijnością a trwałością małżeństwa i dzietnością. W polskim społeczeństwie, gdzie ponad 85% (za: Mały Rocznik Statystyczny 2021) deklaruje się jako katolicy, istnieje pewna specyfika. Widzimy bowiem, że sama deklaracja religijna nie oznacza, że układa się życie według wzorców innych niż sekularne. Wystarczy spojrzeć na statystyki rozwodów, poziom dzietności i problemy demograficzne. Gdyby deklaracje religijne przekładały się automatycznie na religijne wzorce życia, mielibyśmy inne wyniki statystyczne w tych wskazanych obszarach.

Pojawia się zatem ważne pytanie – na ile polskie społeczeństwo jako całość jest rzeczywiście religijne. Jest to pytanie istotne dla przyszłości naszego społeczeństwa, bo dotyczy wprost trwałości rodziny, środowiska wzrastania dzieci czy kwestii demograficznych. Od odpowiedzi na to pytanie zależy wiele, gdy chodzi o zasady działania. Być może stereotypowy obraz katolickiego społeczeństwa niedługo się rozsypie. W przypadku małżeństwa i rodziny, zwłaszcza dzietności, nie widać bowiem pozytywnego efektu masowego katolicyzmu Polaków.

Bezpośredni związek między religijnością a praktyką życia rodzinnego jest jednak widoczny, gdy mowa o osobach deklarujących się jako głęboko wierzące. Ludzie ci znajdują się nie tylko we wspólnotach religijnych dedykowanych rodzinie, nowych ruchach religijnych, ale także w zwyczajowym duszpasterstwie parafialnym. Wśród tych osób głęboko wierzących widać dojrzałe, odpowiedzialne podejście do jedności małżeństwa, do wierności, do pokonywania kryzysów, do dzietności.

Trzeba mieć na uwadze, by w przypadku grup duszpasterskich nie wprowadzać pewnej elitarności wykluczającej. W Kościele we Francji w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zapanowała „elitarna mentalność”, skutkiem czego obecnie jest tam zaledwie ok. 3% osób uczestniczących w niedzielę we Mszy świętej. Rodzi się więc pytanie, jak traktować osoby, które pojawiają się w Kościele raz, dwa razy do roku przy większych uroczystościach i przy rodzinnych celebracjach typu śluby, pogrzeby? Jak przypominać im o zobowiązaniach wynikających ze chrztu, aby zarazem ich nie odpychać? Na pewno nie można ograniczać się do napominania, czy piętnowania. Skoro nie zrywają więzi z Kościołem, ale podejmują wysiłek, choćby sporadyczny, by skorzystać z sakramentów, warto wykorzystać te rzadkie momenty, by te osoby potraktować dobrze, by czuły się częścią Kościoła, by zechciały mocniej zaangażować się w swoją religijną formację. Dla księży przekłada się to na pytanie: jak wygląda obsada konfesjonału podczas chrztów, ślubów, pogrzebów, w Środę Popielcową czy Wielką Sobotę?

Z pewnością potrzebna jest zdrowa równowaga w duszpasterstwie. Chodzi o to, by gorliwie opiekować się małymi wspólnotami, dbać o ich właściwą formację, ale też, by nie porzucać tych, którzy pojawiają się w przestrzeni kościelnej jedynie od czasu do czasu.

Miejsce mężczyzny w Kościele

Dawniej praktykowano podział na duszpasterstwo stanowe, co było widoczne szczególnie podczas rekolekcji adwentowych czy wielkopostnych, gdzie oprócz nauk wspólnych dla wszystkich, głoszono też dodatkowo nauki stanowe. Zazwyczaj były to spotkania dla mężczyzn, dla kobiet, dla małżeństw, dla młodzieży, dla dzieci. Stopniowo praktyka duszpasterstwa stanowego niemal wszędzie zanikła.

Należałby się zastanowić nad miejscem mężczyzn w Kościele. Mężczyźni często tego miejsca szukają. Tymczasem wydaje się, że wiele aktywności, które mogą podejmować osoby świeckie, przejęły w Kościele wyłącznie kobiety. Wystarczy spojrzeć na przyparafialne grupy duszpasterskie. Mamy tu pewną dysproporcję, być może nawet „dyskryminację ze względu na płeć”. Jednocześnie często kładzie się zbyt mocny akcent na zadaniowość, na podejmowanie konkretnych działań, kosztem formacji wewnętrznej.

Optymistycznym zjawiskiem jest pojawianie się programów skierowanych bezpośrednio do mężczyzn. Swoiste odrodzenie przeżywają obecnie męskie grupy typu Rycerze Kolumba, Zakon Rycerzy św. Jana Pawła II, Mężczyźni św. Józefa czy Męski Różaniec.

Trzeba przy tym zauważyć, że w społeczeństwie zanika model mężczyzny jako macho – który to model nie jest wcale pozytywny – ale jednocześnie następuje feminizacja wizerunku mężczyzny. I to też nie jest zjawiskiem pozytywnym. W formacji należy zatem dokładać starań o to, by mężczyzna dostrzegał swoją odmienność od kobiety, rozumiał komplementarność płci i w tym kontekście odnajdywał własną męską tożsamość. Jest to istotne zadanie, które wpływa zasadniczo na kształt rodziny i jej zdolność do wypełnienia stawianych jej zadań.

Zakończenie

Patrząc w świetle badań statystycznych na rodzinę w Polsce, trzeba powiedzieć, że jednym z głównych źródeł zagrożeń jest nadmierny indywidualizm niesiony przez liberalną ideologię. Tymczasem jednostka nie jest sama dla siebie. Powinna odnajdywać się, budować siebie w relacjach, poprzez bezinteresowny dar z siebie. Pierwszą wspólnotą jest rodzina, ale i ona jest częścią szerszej, narodowej wspólnoty. Stąd pytania o dzietność to w dużej mierze pytania nie tylko o prywatny wybór, ale także o przyszłość społeczeństwa, narodu, Kościoła. Relacja ta jednak jest dwustronna: rodziny powinny pamiętać o swojej odpowiedzialności za naród i Kościół, ale państwo i Kościół powinny pamiętać o swojej odpowiedzialności za stworzenie korzystnych warunków do funkcjonowania i rozwoju rodzin, nie tylko prawnych i ekonomicznych, ale także kulturowych.

Artykuł jest komentarzem do raportu Postawy Polaków wobec rodzicielstwa i ojcostwa - najnowszego raportu Think Tanku Tato.Net. To materiał interesujący i pożyteczny dla osób i instytucji w różnych wymiarach wspierających dzisiejszych rodziców. 

Raport dostępny bezpłatnie >> 

Pobierz raport Postawy Polaków wobec rodzicielstwa i ojcostwa

 

 

Oceń ten artykuł:
brak ocen dla tego artykułu
średnia ocena: 4.4- liczba głosów: 8
Wesprzyj Tato.Net
Przekaż 1,5% podatku