Czy moje dziecko jest zdolne?

brak ocen dla tego artykułu
średnia ocena: 4.9- liczba głosów: 14

„Córka Kowalskiego kończy klasę skrzypiec, Nowakowie właśnie wysłali syna na stypendium językowe, a mój Antek nie ma drygu właściwie do niczego. Czy mam niezdolne dziecko?” Może się okazać, że rozpaczając nad porażkami dziecka w jednej dziedzinie, przegapimy szereg zdatności w innej. Zatrudniając piątego korepetytora z matematyki i świętując ocenę dostateczną z tego przedmiotu, możemy nie zauważyć, że nasze dziecko pisze całkiem niezłe wypracowania.

Niemało ojców, patrząc na swoje pociechy, zadaje sobie takie lub podobne pytania. Stres rośnie, gdy zaczynamy porównywać naszych potomków z rówieśnikami. „Jak to możliwe – zastanawiamy się – że tacy przeciętni rodzice spłodzili tak utalentowane dzieci? Czy coś jest ze mną nie tak? A może za mało dyscypliny albo trzeba zmienić szkołę? Eh, chyba jednak to nauczyciel się uwziął”. Dywagacjom i domysłom nie ma końca. W poczuciu winy i niepokoju podejmujemy chaotyczne decyzje, zapisujemy dziecko na przypadkowe zajęcia, znajdujemy byle jakich korepetytorów, radzimy się domorosłych ekspertów. Wszystko to podszyte jest niepewnością: „Czy aby na pewno moje dziecko jest zdolne?”.

Problem leży nie w odpowiedzi, lecz w pytaniu. Nie powinniśmy pytać „czy?”, ale „do czego?” i „w jakim stopniu?” zdolne są nasze dzieci. Zastanawiając się, do czego są zdolne, poszukujemy wiedzy o ich indywidualnych predyspozycjach. Pytając „w jakim stopniu?”, chcemy wiedzieć, czy mają wystarczający potencjał, by osiągnąć zamierzone cele. Oba pytania są niezwykle ważne. Może się na przykład okazać, że rozpaczając nad porażkami dziecka w jednej dziedzinie, przegapimy szereg zdatności w innej. Zatrudniając piątego korepetytora z matematyki i świętując ocenę dostateczną z tego przedmiotu, możemy nie zauważyć, że nasze dziecko pisze całkiem niezłe wypracowania. Nawet nie zdąży się tym pochwalić, gdyż z przejęciem będzie starało się sprostać naszym ambicjom w obszarze nauk ścisłych.

Z kolei ustalenie poziomu zdolności istotne jest po to, by dopasować do nich cele edukacyjne a w przyszłości zawodowe. Niestety, w tym względzie nie obędzie się bez zaakceptowania brutalnej prawdy: nie każde dziecko jest potencjalnym Einsteinem. Zdolności nie zostały rozłożone wśród ludzi po równo. Wielu z nas musi pogodzić się z prawdą, że nasze pociechy są uzdolnione… przeciętnie. Być może niektórym zajmie trochę czasu oswojenie się z rzeczywistością, ale przecież prawdziwy ojciec nie kocha dziecka za jego zdolności ani nawet za dobry charakter. Kochamy dzieci, bo są naszymi dziećmi, koniec, kropka. Nasza bezwarunkowa miłość może rozbudzić w nich chęć rozwijania tego potencjału, który posiadają.

I w tym momencie pojawia się dobra wiadomość: tak naprawdę w życiu człowieka (również naszego dziecka) nie liczy się to, jak wysoki ma potencjał, lecz co robi z tym, który posiada. W biblijnej przypowieści o talentach (Mt 25,14-30) każdy z trzech sług otrzymał inną część majątku do pomnożenia (5, 2 i 1 talent). Moim ulubionym bohaterem jest sługa z dwoma talentami. Nie był ani najmniej, ani najbardziej zdolny. Ze swoim „przeciętnym” potencjałem zrobił to, co należało, i dzięki temu czekała go świetlana przyszłość. Czy nie tego właśnie powinniśmy życzyć naszym dzieciom?

 

Przeczytałeś? Działaj:

  1. Weź do ręki kartkę i, korzystając z dotychczasowych obserwacji, wypisz najważniejsze zdolności, jakie posiada każde z Twoich dzieci.
  2. Przy poszczególnych uzdolnieniach dopisz jedno z określeń: poziom przeciętny, wysoki, wybitny.
  3. Zastanów się, co możesz zrobić, by pomóc dziecku wykorzystać i pomnożyć potencjał, który posiada.
  4. Ćwiczenie powtarzaj co jakiś czas i nie trać wiary w rozwój swoich pociech.
Oceń ten artykuł:
brak ocen dla tego artykułu
średnia ocena: 4.9- liczba głosów: 14
Wesprzyj Tato.Net
Przekaż 1,5% podatku