Siła ojcowskiej miłości tkwi w konkretach
Miłość i szacunek to wartości centralne w budowaniu każdej międzyosobowej więzi. Wartości, które dzisiaj przez nas, mężczyzn i ojców, potrzebują być ponownie odkryte. Właśnie dlatego X Międzynarodowe Forum Tato.Net odbyło się pod hasłem „Miłość&Szacunek". Jednym z mówców Forum był prof. Kazimierz Korab. W rozmowie z Bartłomiejem Surym z Redakcji Tato.Net przekonuje, że miłość bez szacunku nie może przetrwać.
Czego nigdy nie powinien robić dobry ojciec?
Ojciec nigdy nie powinien obrażać się na dziecko. Jeśli się obrażam, to znaczy, że dezerteruję, że zrywam więź. Jest to rodzaj ucieczki. Tymczasem charakterystyczną cechą zaangażowanego ojca jest odwaga, o czym zresztą mówiliśmy sporo podczas VIII Forum Tato.Net w 2016 roku. Dlatego ojciec to ktoś, kto z definicji nigdy się nie obraża, nawet wtedy, kiedy jest obrażany.
Ponadto, jeżeli się obrażam, to znaczy, że jestem skupiony na sobie. W ten sposób tworzę barierę, ponieważ jedynym punktem odniesienia jestem ja sam. Jakie są konsekwencje takiej postawy? Zaczynam stawiać warunki – „zrobię coś pod warunkiem, że…”. Jeśli funkcjonowanie rodziny oparte jest na warunkach wstępnych, tylko czekać okazji, aż złapiemy się za czupryny…
Miłość typu „Dobrze, że jesteś, bo...", „Kocham Cię, gdy...". Miłość zależna od spełniania warunków.
Gdyby te warunki wstępne były określone przed założeniem rodziny, można wtedy się do nich odwoływać. Niestety często są to warunki formułowane spontanicznie, w zależności od danej sytuacji. Wtedy łatwo o nieporozumienia. Dlatego małżeństwo i rodzina zaczynają się od odrzucenia warunków wstępnych, najlepiej na zawsze.
„Miłość&Szacunek" to hasło X Forum Tato.Net. Czy to dobry temat na spotkanie ojców? Dlaczego obie te wartości są dziś tak istotne?
Mam nadzieję, że Forum przyczyni się do obalenia jednego z mitów XX i XXI wieku. Ten mit opiera się na wierze, że sama miłość, w rozumieniu uczucia, afektu, olśnienia, zachwytu jest wystarczającą podstawą małżeństwa i rodziny. Taka zredukowana do uczucia miłość jest pułapką, wydmuszką, ogranicza się bowiem do fascynacji. Nasze pokolenie dokonuje pewnego niebezpiecznego eksperymentu na ludziach. W całych dziejach ludzkość opierała trwałość relacji wzajemnych na szacunku. Nasze pokolenia wybrały miłość i sprawdzają, czy miłość bez szacunku wystarczy. Wystarczy, owszem, do przygody, ale nie wystarczy jako podstawa małżeństwa i rodziny. Moim zdaniem taka strategia nie zdaje egzaminu. Należy powrócić do szacunku.
Nie wierzę ani w miłość, ani w wychowanie dzieci bez szacunku wzajemnego. Stawiam radykalną tezę – miłość pozbawiona szacunku nie może przetrwać. Wcześniej czy później okazuje się miłością fałszywą i skazana jest na pewną porażkę.
Jak Pan zatem rozumie relację między miłością i szacunkiem?
Miłość rozumiana jako uczucie, fascynacja, zauroczenie jest często nieokreślona, niesprawdzalna i krótkotrwała. Dobrym przykładem jest Hrabia z Pana Tadeusza. Widzi całą rzeczywistość w jej normalnych wymiarach, ale przychodzi moment oczarowania Zosią. Jeśli jednak to oczarowanie się wyczerpie, po miłości nie pozostanie żaden ślad. Stąd znaczenie szacunku, który jest wymierny, konkretny i egzekwowalny zarówno przez rodziców i dzieci, jak i postronnych. Szacunek stanowi grunt, na którym wyrasta miłość. Nawet najpiękniejszy kwiat, pozbawiony ziemi, nie urośnie. Prawdziwa, głęboka, trwała miłość nie rozwinie się bez szacunku, bo zabraknie jej gruntu.
Przypuśćmy, że chcę wybudować piękny dom. Zaczynam planować – jak będzie wyglądał parter, jak będzie wyglądało piętro i tak dalej. Miłość bez szacunku da się porównać do domu bez fundamentów.
Kolejny obraz: idziemy w góry. Trzeba przygotować ekwipunek, podzielić obowiązki, zaplanować podróż, trasę. Innymi słowy, spełnić wymierne zadania. Te podstawy pozwolą nam na realizację celu – podróży po górach. Szacunek da się porównać do tych wymiernych przygotowań.
Powszechnie uznaje się, że dzieci są winne szacunek ojcu. Mniej mówi się o szacunku ojca wobec dzieci, tymczasem jest to równie istotne. Jak może się wyrażać szacunek ojca do dzieci?
Opowiem historię, która uświadomiła mi, jak ważny jest szacunek wobec dzieci. Spacerowałem kiedyś po Lesie Kabackim, byłem już nieco zmęczony, więc usiadłem na żerdzi, aby trochę odpocząć. Zauważyli mnie dwaj chłopcy, którzy bawili się nieopodal. Usiedli w pewnej odległości ode mnie. W pewnym momencie podeszli i zaczęliśmy rozmawiać. Postanowiłem, że potraktuję ich serio, a zatem odpowiadałem na każde ich pytanie najpoważniej w świecie. Wywiązała się ciekawa, głęboka rozmowa.
Jakie jest przeciwieństwo takiej postawy? Przychodzi ciocia w odwiedziny i zaczyna poklepywać chłopca po obu policzkach, mówiąc infantylnym tonem: „Jaki z ciebie cudowny i piękny chłopczyk!”. To nie jest wyraz szacunku dla dziecka.
Na spotkaniach towarzyskich zawsze pozwalam dzieciom podejść i oswoić się ze mną. Jeśli dziecko chce nawiązać ze mną kontakt, staram się rozmawiać z nim zupełnie poważnie. Nie można jednak mylić tej postawy ze spoufalaniem się – nasza relacja nie jest partnerska. Nie robię z siebie dziecka; przeciwnie, ja pozostaję dorosłym, a dziecko pozostaje dzieckiem. Ale te różnice wieku, doświadczenia i wiedzy zaczynają pracować na rzecz spotkania, jeśli obie strony się szanują.