Planujesz przyszłość dzieci? Zrób dwa ćwiczenia!
Najciekawsze i zarazem najtrudniejsze w okresie nastoletnim naszych dzieci jest to, że niczego nie da się przewidzieć. Mój syn po maturze mógł dostać się na każde studia i uczelnię. Ale on oświadczył, że idzie na socjologię. Musiałem to przełknąć, chociaż nie widziałem sensu w tego typu studiach. Po pół roku powiedział, że studia to jedynie fabryka magistrów i on nie będzie brał w tym udziału. Przedstawił mi swój nowy plan – bilet lotniczy z Madrytu do Rio de Janeiro. Tak wiele wyobrażeń miałem na temat mojego syna – kim on będzie, co będzie robił – ale po tej podróży musiałem się ze wszystkimi tymi wyobrażeniami rozstać.
Między Brazylią a Peru jest pięć tysięcy kilometrów i najdłuższy łańcuch górski świata – Andy. Mój syn chciał pokonać tę drogę w sto dni, na rowerze i bez pieniędzy. Sprzedał cały dobytek dziewiętnastolatka: deskorolkę, komputer, konsolę i kupił rower wyczynowy oraz telefon z wgranymi mapami. Nie znał przecież języka ani topografii miejsc, do których się wybierał. Niestety, podczas drzemki na dworcu w Madrycie ktoś ukradł mu telefon. Byłem pewny, że teraz wróci do domu, a on wsiadł do samolotu do Rio. Postanowił zahaczyć o Ubatuba, mekkę surferów z całego świata. Trzeciego dnia złamał tam nogę. Nie miał ubezpieczenia, bo wykupił je na turystykę rowerową, a wypadek zdarzył się podczas uprawiania sportu wodnego. Znalazł się w obcym kraju ze złamaną nogą, bez telefonu, ubezpieczenia i pieniędzy. Na szczęście podczas surfingu poznał Brazylijczyka, którego matka-policjantka zlitowała się i zawiozła go do szpitala. Złożyli mu nogę i dali gips na sześć tygodni. Z gipsem nie da się pedałować, więc syn sprzedał rower. Policjantka zaproponowała mu mieszkanie w zamian za uczenie jej dzieci angielskiego. Pewnego dnia podczas rozmowy na Skypie wspomniał, że pogryzły go wielkie komary, zrobiły mu się duże, bolesne bąble i pojawiła się gorączka. Po tej rozmowie nie odzywał się przez dwa tygodnie. Żona włączyła wyobraźnię – pewnie wdała się gangrena i amputowano nogę, będzie potrzebny specjalny transport, żeby go sprowadzić do domu w tym stanie. W końcu zadzwonił. Okazało się, że wprawdzie leżał w szpitalu, ale już wszystko jest dobrze, może wracać do domu. Tylko że bilet powrotny ma z Limy i trzeba się teraz tam dostać. Syn sprawdził, że jego samolot ma międzylądowanie w Rio, ale musiałby przebukować bilet a na to nie było go stać. W ostatnim zrywie nadziei podszedł do odprawy automatycznej i udało się! Automat, wskutek jakiegoś błędu systemu, wydrukował kartę pokładową. W nocy obserwowałem w internecie lot samolotu i nagle zobaczyłem, że zaczyna zawracać! Byłem pełen obaw. Okazało się jednak, że to nie terroryści, tylko problem z silnikiem. Dwa dnie później syn przyleciał już bez żadnych przygód do Paryża, a stamtąd do Polski. Ile nas, rodziców, kosztowała zdrowia ta podróż dziewiętnastolatka! Dzisiaj syn ma 28 lat i swoją rodzinę, mieszkają w Portugalii i tam budują farmę ekologiczną. Jego wolność jest tam i muszę to zaakceptować.
Proponuję Ci teraz, byś wykonał krótkie ćwiczenie. Pomyśl o swoim dziecku. Przedstaw sobie najczarniejszy z możliwych scenariuszy, który potrafisz sobie wyobrazić, odnośnie jego przyszłości, zawodu, wartości, którymi się kieruje w życiu. Innymi słowy – kim najbardziej nie chciałbyś, aby stało się twoje dziecko. Coś, czego nie umiałbyś zaakceptować.
Teraz to samo ćwiczenie, ale w drugą stronę. Wyobraź sobie jego przyszłość w samych superlatywach, taką, dzięki której zostałbyś najbardziej usatysfakcjonowanym rodzicem na świecie. Zwróć jednak uwagę na to, czy w tym pozytywnym opisie nie projektujesz przypadkiem siebie, lub czy nie przenosisz na dziecko swoich własnych, niezrealizowanych ambicji i planów.
Kiedy masz już zdefiniowane obie skrajności, przestrzeń między nimi jest obszarem wolności twojego dziecka. Kiedy dziecko powie Ci, że zbliża się do któregoś z tych obszarów, których Ty nie akceptujesz, to nie musisz nawet nic mówić. Język ciała, mimika powie wszystko, dziecko będzie wiedziało, czy akceptujesz jego pomysł. Wykonałem to ćwiczenie kilka razy w stosunku do własnych dzieci. Powtarzałem je cyklicznie i dostrzegałem, jak zmienia się moja percepcja poprzez wszystko, co mnie spotyka. Myślenie o własnych dzieciach ewoluuje. Inaczej wyobrażałem sobie ich przyszłość, kiedy miały pięć lat, a inaczej teraz. Jaki płynie z tego wniosek?
Po pierwsze, dzieci potrzebują wolności. Uważam, że sam tak naprawdę nie dawałem dzieciom wolności. Miałem na nie pewien pomysł, choć udawałem, że tak nie jest. W konkretnych przypadkach miałem konkretną odpowiedź – to jest dobre, a to nie. Oczywiście, są rzeczy, obiektywnie rzecz biorąc, niedobre i są błędy, których lepiej, żeby człowiek nie popełniał.
Po drugie, to porażki uczą. Sukces zatrzymuje nasz rozwój, bo komunikuje tylko, że wszystko robimy dobrze, a to nie jest prawda. To właśnie porażka rozwija i ból emocjonalny z nią związany. Moje dziecko nie poszło na studia, chociaż bardzo tego chciałem. Spotyka mnie emocjonalny zawód, bo moje aspiracje okazały się nie być dla niego ważne. Jednak bez tego bólu nie da się posunąć naprzód.
Istotne są dwie rzeczy: pamięć bólu emocjonalnego i refleksja nad nim. Dopóki nie zaakceptujemy porażek i tego, że ten ból trzeba przeżyć, nie zreflektujemy się, a tylko wtedy porażka ma sens. Dziś wszyscy chcą mieć świadków swoich wychowawczych sukcesów. Portale społecznościowe pełne są zdjęć świadectw z czerwonym paskiem, relacji z zawodów sportowych, kiedy nasze dzieci zwyciężają. Porażki wolimy przeżywać w samotności. Jest to najgorsza z możliwych dróg, ponieważ najprawdopodobniej niczego nas nie nauczy.
Zachęcam jeszcze raz do tego, żeby od czasu do czasu wykonać to ćwiczenie najlepszego i najgorszego scenariusza wobec naszych dzieci. Dopóki nie zdamy sobie sprawy z tego, gdzie w naszej głowie są bariery, dopóty nie będziemy wiedzieli, dlaczego ograniczamy własne dzieci. Jeśli nie będę znał swoich aspiracji i sobie ich nie uświadomię, zderzenie z wolnością dziecka nastąpi w najmniej spodziewanym momencie i będzie najbardziej bolesne. Warto temu zapobiegać – kształtować siebie i swoje myślenie o wolności dzieci.
Przeczytałeś? Działaj:
Pytania do refleksji osobistej lub rozmowy w Ojcowskim Klubie:
-
Jakiej przyszłości pragnąłbyś dla swojego dziecka? Jak bardzo szczegółowo o tym myślisz?
-
Jakiej przyszłości dla swojego dziecka najbardziej się obawiasz? Czy zdarza Ci się snuć czarne scenariusze?
-
Jak traktujesz porażki, które ponosisz jako rodzic? Czy wychodzisz z nich mądrzejszy?
-
Czy jest coś, czego mógłbyś nauczyć się od swoich dzieci?
- Czy zgodzisz się, że ojcostwo wymaga pokory? Jeśli tak, to w jaki sposób tego doświadczasz?