Ojciec w konflikcie z prawem. Jak pomagać? cz. 2
Wypowiedzi uczestników Forum Tato.Net pracujących z mężczyznami pozostającymi w konflikcie z prawem.
Jestem osobą wierzącą i wierzę, że Bóg, wysłuchując modlitw moich i mojej żony, potrafił z mojego nieszczęścia, jakim jest alkoholizm, wyprowadzić dobro. Nie piję od 1988 roku, a w 1992 poszedłem po raz pierwszy na spotkanie AA do więzienia. Tam poznałem problemy więźniów i zacząłem im pomagać. Kiedyś miałem wyobrażenie o nich jako o ludziach złych i myślałem, że skoro tam trafili, to pewnie w pełni zasłużyli na to i nic dobrego już z nich nie będzie. Byłem zdania, że jedyną nauką, jaką mogą wyciągnąć z więzienia, jest to, jak lepiej kraść i napadać. Dziś mam zupełnie inne przekonanie. Poznawszy ich problemy, zacząłem im pomagać; zaangażowała się w to też moja rodzina. Wspólnie z żoną i naszymi dziećmi założyliśmy fundację pomagającą osadzonym. W tej chwili jej stery przejmuje mój syn. Jest to dowód na to, że własnym przykładem możemy pokazać dzieciom dobrą drogę, którą warto podążać.
Pracuję z różnymi więźniami, zarówno ze skazanymi na krótkie, jak i te ciężkie, wieloletnie wyroki. Ostatnio wiele uwagi poświęcam skazanym na dożywocie. Dzięki temu, że w moim domu mówiło się o chorobie odważnie, bez owijania w bawełnę, dla moich dzieci był to przykład. Potrafię oddzielić czyny od ludzi, oceniać to, co zrobili, a nie to, kim są. Według mnie skazani na dożywocie nadal pozostają ludźmi. Nadal należy im pomagać.
Ojcem można być bez względu na wiek i zauważam to dosyć często. Ostatnio na bazie doświadczeń jednego ze skazanych robimy tzw. obiady sentymentalne – ojcowie przebywający w więzieniu mogą spotkać się z rodziną przy obiedzie w warunkach przypominających domowe. Jest to bardzo ważne i często niedoceniane, bo rodzina, która została rozdzielona wyrokiem ojca, jest pozbawiona wspólnego stołu. Tego rodzinnego stołu, przy którym wspólnie się je, rozmawia, toczy się codzienne życie. Takim działaniem staramy się tę lukę zapełnić.
Na dzień dzisiejszy uważam, że moje doświadczenia, które miałem jako alkoholik i to, że był czas, kiedy czułem się gorszy od innych, pozwala mi dziś rozmawiać z ludźmi, którzy są w więzieniu i też mają niskie poczucie własnej wartości, bardzo krytycznie podchodzą do własnej osoby. Bardzo często pokazuję im na własnym przykładzie, że nawet będąc alkoholikiem, można zrobić coś dobrego. Uświadamiam im, że oni też mogą jeszcze coś zrobić. Jak to powiedział jeden ze skazanych na dożywocie: „Nawet jeśli nic innego mi już nie zostanie, zawsze mogę się do końca modlić”.