Koncert taty i córki
„Orkiestra pod batutą organizatorów zebrała się po raz ostatni. Zgasły światła i rozbrzmiała muzyka. Ta płynąca z głośników, jak i ta w duszy każdego z nas". Przeczytaj jak Agata, uczestniczka spotkania Tato&Córka - nowe spojrzenie, wspomina swój udział w tym wyjątkowym wydarzeniu.
Uśmiechy par wchodzących przez otwarte drzwi ustanowiły rytm. Pałac w Łochowie zapełniał się przybyłymi na spotkanie córkami i ojcami. Ich głosy, ich myśli, niepewność, zaciekawienie, zakłopotanie i ekscytacja – to były pierwsze nuty utworu, który napisaliśmy tego dnia. Każdy uśmiech to emocje, odrębne historie czekające na wypowiedzenie. „Za pełną radość poczytujcie sobie, ilekroć spadają na was różne doświadczenia” mówił Jakub (Jk 1, 1-11). Byliśmy gotowi zarówno na nadchodzące doświadczenia, jak i na pełnię szczęścia.
Początkowe takty pełne były obawy – przedstawianie ojców przez córki, opis córki oczami taty – to testowanie własnej odwagi. Każdy z nas był instrumentem, tworzyliśmy orkiestrę, jeszcze o tym nie wiedząc. Spotkanie dla ojców i córek Tato.Net skupiło dobrych ludzi i pozwoliło im poznać siebie nawzajem.
Córka: „Jadąc tam, nie spodziewałam się, że spędzę ten dzień w tak miły sposób, poprawiając kontakt z tatą i poznając tylu wspaniałych ludzi”.
Każdy etap dnia był istotny. Sesje wspólne, dając poczucie bezpieczeństwa i fundamenty pod rozmowy w duetach ojciec–córka. Bo kiedy odważyliśmy się mówić o uczuciach na forum, kto powstrzymywał nas przed wypowiedzeniem ich prosto w oczy ukochanej osobie? Także czas spędzony w dwóch grupach, ojcowie osobno, córki osobno, dokładał kolejne fragmenty do tworzonej przez nas nieświadomie pieśni. Wymiana doświadczeń umożliwia „nowe spojrzenie” - hasło przewodnie tego dnia.
Tata: „Znalazłem Tato.Net na Facebooku. Pojechałem z córką trochę z ciekawości, ale też wiedziałem, że nasza relacja mogłaby być lepsza. Obawiałem się, że moja córka będzie czuła się nieswojo i nie będzie jej się podobało. Cieszę się, że tak mile razem wspominamy ten dzień”.
Moment próby, pierwsze wykonanie naszej piosenki to wspomniane rozmowy w duetach. Chwile spędzone przez córki sam na sam z tatą kryły w sobie magię. Niektóre instrumenty grały cicho, tak jak nieśmiałe były często próby rozmowy. Ale jak odważne! Szmer głosów zmieszał się ze dźwięczeniem sztućców, łzy szczęścia i głośny śmiech odmierzały upływający czas.
Orkiestra pod batutą organizatorów zebrała się po raz ostatni. Zgasły światła i rozbrzmiała muzyka. Ta płynąca z głośników, jak i ta w duszy każdego z nas. Jeden dzień wystarczył, żeby napisać utwór pełen nagłych zwrotów, spokojnych taktów, pomieszanych z gwałtownymi nutami. Kto zabroni nam teraz kontynuować tworzenie naszych pieśni?
Koniec dnia w Łochowie okazał się początkiem symfonii codzienności, kolejnych dni wypełnionych nutami, które będą opisywać piękno i dobro relacji córki z tatą.
Agata Drwal