Granica zmuszania dziecka do udziału w zajęciach dodatkowych

brak ocen dla tego artykułu
średnia ocena: 4.8- liczba głosów: 17

Co zrobić w sytuacji, gdy dzieci zaczynają narzekać na swoje wymarzone zajęcia? Posłuchać naszych pociech i zabrać je z nich? Zmusić, by nadal ćwiczyły? A może jest jeszcze jakieś inne wyjście?

Zaczyna się od entuzjazmu

Ojcowskie serce rośnie, gdy słyszymy takie ambitne deklaracje naszych pociech. Szukamy dobrej szkoły baletu dla córki. Dopytujemy znajomych, gdzie jest dobry trener piłkarskich młodzików dla syna. Wszyscy są pełni nadziei i entuzjazmu. Mija pierwszy, potem drugi tydzień zajęć. W drodze na balet słyszymy: "Tatku, ale ja już nie chcę tego baletu. Ta pani straszne rzeczy z nami wyrabia. Wiesz, że ona ostatnio skrzyczała jedną starszą dziewczynkę, że się garbi? A mi powiedziała, że taniec to dyscyplina, a nie bezwładne pląsy. Ona chyba źle uczy. Może bym się zapisała na skrzypce, by grać tak jak ta pani, co ją widzimy w przejściu podziemnym koło stacji?" Nim pozbieramy myśli, z drugiego siedzenia odzywa się syn: "U mnie też nie jest dobrze. Prawie wcale nie gramy w piłkę, tylko jakieś pajacyki mamy robić w podskokach, rozgrzewki i przysiady. Jak ja się mam nauczyć strzelać gole, gdy trener robi nam gimnastykę? Trzeba poszukać lepszego klubu." Co w takiej sytuacji? Posłuchać dzieci i zabrać je z zajęć? Może zignorować ich narzekania i zmusić, by nadal ćwiczyły? Może jest jeszcze jakieś inne wyjście?

Przyczyny słomianego zapału

Nim odpowiemy sobie na te ważne pytania, potrzebujemy chwili refleksji nad opisaną sytuacją. Cóż się stało? Jak to możliwe, że kilka zajęć wystarczyło, by z entuzjastycznej tancerki i piłkarza zrobić narzekających smutasów? Na początku była tzw. nieuświadomiona niekompetencja. Dzieci widziały piękne owoce pracy profesjonalnej tancerki i piłkarza. Oczami wyobraźni już widziały siebie - ona lekko pląsała, on celnie strzelał gole. Ani córka, ani syn nie zdawali sobie sprawy, jakim ogromnym wysiłkiem i pracą będzie okupiony ten pozornie lekki rezultat. Dzieci nie miały ani kompetencji, ani świadomości skali wyzwania. Udział w zajęciach to przejście do fazy tzw. uświadomionej niekompetencji. Przed ćwiczącym odsłania się ogrom żmudnej pracy, jaka jest potrzebna, by nabyć kompetencji tancerki lub piłkarza. Do dziecka powoli dociera, jak mało potrafi i jak daleka droga przed nim. Jeśli przetrzyma ten etap, to potem wejdzie w fazę uświadomionej kompetencji, czyli będzie w stanie tańczyć lub strzelać gole, wciąż pamiętając, jaką technikę stosować. Na końcu pojawia się nieuświadomiona kompetencja. Wtedy już nawykowo wykonuje wyuczone i wypracowane czynności.

Zachęcać czy zniechęcać

Czy to oznacza, że narzekania na początkowym etapie należy ignorować? Bynajmniej. Jako rodzice potrzebujemy zweryfikować, czy skargi dziecka wynikają z trudności zajęć, czy z nieodpowiedniego zachowania nauczyciela. Jeśli pogłębiona obserwacja potwierdzi w nas przekonanie, że narzekanie to typowy objaw dojścia do fazy uświadomionej niekompetencji, to nie ulegajmy presji. Niech dziecko dotrwa do półrocza lub do końca roku. Potem może szukać szczęścia i rozwoju talentów w innym obszarze.

Przeczytałeś? Działaj:

  1. Gdy dziecko zaproponuje udział w nowych zajęciach, sprawdź, na ile talenty i potencjał dziecka są odpowiednie do wymaganych w danej dziedzinie.
  2. Przed zapisaniem na zajęcia ustal z dzieckiem, że po podjęciu decyzji o udziale w nich będzie musiało przetrwać też momenty trudne i wymagające sporego wysiłku.
  3. Pozwól dziecku próbować różnych aktywności, ale w przypadku każdej z nich niech pokona wyzwania etapu uświadomionej niekompetencji.

 

Oceń ten artykuł:
brak ocen dla tego artykułu
średnia ocena: 4.8- liczba głosów: 17
Wesprzyj Tato.Net
Przekaż 1,5% podatku