3 dni jak 3 miesiące – moja Wielka Przygoda na Jurze

brak ocen dla tego artykułu
średnia ocena: 4.7- liczba głosów: 6

 

Niedawno wróciłem wraz z synem z wyprawy Jurajski Extreme. To tylko 3 dni spędzone 1 na 1 z synem, ale intensywność doznań sprawia, że te 3 dni są równoważne co najmniej 3 miesiącom zwykłej codzienności.

To nie były moje pierwsze warsztaty przygodowe z Tato.Net. Pierwszy raz wybrałem się 10 lat temu z moim wówczas 9-letnim pierworodnym synem Korneliuszem. Wyruszyliśmy w nieznane. Nieznane, bo miał to być nieznany nam tygodniowy spływ kajakiem z nieznanymi nam innymi ojcami i ich synami; nieznane – bo miało się to odbyć na rzece Dniestr na Ukrainie. Do dziś te doświadczenia 7 dni z tamtej wyprawy są obecne nie tylko w mojej pamięci i sercu, ale także, a może przede wszystkim, w sercu i pamięci dziś już pełnoletniego syna.

A w tym roku z młodszym synem kolejna nieznana – Jurajski Extreme. Zaledwie tydzień wcześniej wróciłem z warsztatów przygodowych na Bugu z 8-letnią córką Marysią. Przez trzy dni płynęliśmy kajakiem i choć pod koniec córka mówiła o znużeniu, to dla niej było to bardzo ważne doświadczenie bycia tylko ze swoim tatą. A ja kilka dni później podjąłem wysiłek kolejnej wyprawy i z 12-letnim Radomirem rzuciliśmy się w wir Wielkiej Przygody na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.

Na miejsce dojechaliśmy razem z jeszcze jednym tatą z Lublina, który także zabrał swojego 12-latka. Bazą wypadową tej wyprawy było gospodarstwo agroturystyczne w Rzędkowicach niedaleko Zawiercia i Pustyni Błędowskiej (jedynej w Polsce, w drugim dniu przygody mogliśmy ją zobaczyć z punktu widokowego). Przez trzy kolejne dni Jurajskiego Extreme czekały nas różne sytuacje i emocje. Było nas 20 duetów tato & dziecko, a jeden z nas zabrał na Wielką Przygodę 16-letniego młodszego brata. Przykład tych braci jasno pokazywał, na czym polega bycie dla kogoś figurą ojca.

Pajęczyna

To nazwa jednego z wielu zadań specjalnych, przed którymi pierwszego dnia postawili nas organizatorzy, czyli zespół Tato.Net we współpracy z ekipą Patrona wydarzenia Montersi.pl. Zadanie udało się wykonać tylko i wyłącznie dzięki współpracy i zaangażowaniu wszystkich osób – ojców i ich dzieci. Wskazało nam na potrzebę nawiązywania i pogłębiania relacji – naszych najbliższych (między mną i synem), ale też z innymi ludźmi w zespole. Tego w praktyce uczyliśmy się wraz ze swoimi dziećmi. To zadanie było doświadczeniem, które – jak sądzę – pozostanie w pamięci wszystkich uczestników.

30 metrów po ścianie

Znany himalaista i ratownik górski Jarosław Botor, razem ze swymi współpracownikami z grupy More Then Explore, zapewnił nam (podzielonym na 3 grupy) trzy świetne przygody, które dobrze uzasadniają nazwę warsztatu – Jurajski Extreme. Generalnie poza adrenaliną przy eksplorowaniu jaskini, wspinaniu się na skałę i schodzeniu przy asekuracji po pionowej 30-metrowej ścianie ważne było uświadomienie sobie ważnej rzeczy, jaką jest potrzeba i konieczność bycia gotowym i przygotowanym (wyposażonym w wiedzę i umiejętności) na to, by pomagać innym w sytuacji wypadku, zagrożenia.

Uczyliśmy się (dorośli i dzieci) na konkretnych przykładach i pod okiem ludzi doświadczonych, jak skutecznie realizować pomoc. Syn mógł popatrzeć na ojca w akcji i go naśladować, a ojciec mógł docenić i pogratulować synowi odwagi i chęci podejmowania działania. Fakt, że obydwaj, wraz z innymi duetami tato & nastolatek mogliśmy uczestniczyć w takiej szkole życia – przy okazji doświadczając ekscytujących chwil przy schodzeniu z Okiennika Wielkiego – przekonuje mnie, że udział w wydarzeniu Wielka Przygoda jest jednym z najlepszych sposobów, by budować relację z nastolatkiem, który przestaje być małym chłopczykiem.

Z jaskini na górę

Godzina maszerowania w jaskini podziemnymi korytarzami i wysłuchanie ciekawej opowieści o przyrodzie i jej ochronie to był czas na edukację. Z dołu, czyli z jaskini, wyszliśmy na szczyt góry, gdzie nastąpił punkt kulminacyjny programu wyprawy.

Tego dnia na Górze Zborów wręczaliśmy sobie listy, pisane (ojciec do dziecka i dziecko do ojca) poprzedniego dnia wieczorem. To był dobry czas, by coś usłyszeć i coś powiedzieć, uświadomić sobie, co cenię w swoim dziecku, z czego jestem dumny. To, co napisałem Radkowi w swoim liście, z pewnością wiązało się z tym, czego doświadczyłem podczas warsztatowego spotkania w gronie samych ojców (w jeden z poprzednich wieczorów). W grupie ojców rozmawialiśmy o tzw. wpłatach na konto emocjonalne. Wspólnymi siłami szukaliśmy sposobów na to, jak budować relację z dzieckiem, czyli jak w praktyce doładowywać konto emocjonalne swego dziecka. Zapisaliśmy też, czego warto unikać, co minimalizować w relacji, by nie dokonywać wypłat z tego konta i nie stwarzać sytuacji debetu. Dla mnie ważne było zakomunikować synowi, że zawsze, niezależnie od sytuacji, może liczyć na mnie i na moje wsparcie oraz utwierdzić go w przekonaniu, że ma różne talenty i na pewno może je rozwinąć.

Była to moja ósma Wielka Przygoda z Tato.Net i zapewne będą kolejne.

Ryszard Obarski – tata, uczestnik Jurajska Extreme Wielka Przygoda 

Oceń ten artykuł:
brak ocen dla tego artykułu
średnia ocena: 4.7- liczba głosów: 6
Wesprzyj Tato.Net
Przekaż 1,5% podatku