Papież Franciszek zaprosił do Watykanu niewielką grupę liderów z Polski, duchownych i świeckich – i nie byli to tylko katolicy. Wydarzenie to było dla mnie jako inicjatora społeczności Tato.Net czasem przełomowym i potężną lekcją dobrego ojcostwa.
Byliśmy świeżo po obiedzie, który podano nam w watykańskiej restauracji. Nie mogłem wyjść ze zdumienia, gdy zobaczyłem, że w holu już czeka uśmiechnięty papież, który przybył 15 minut przed umówionym czasem, aby się z nami przywitać.
Formuła spotkania była równie zaskakująca. Papież nie zaplanował przemówienia. W zamian postanowił stworzyć przestrzeń do dialogu i wzajemnego aktywnego słuchania. Chciał nas poznać i wyjść naprzeciw naszym pytaniom i troskom.
Doświadczony dziennikarz Radia Watykańskiego nie ukrywał zdumienia po ponad dwugodzinnym spotkaniu. Stwierdził, że typowa audiencja nawet dla głów państw i dyplomatów trwa około kwadransa. Poza tym nie zawsze zabiegający o audiencję otrzymują nawet te standardowe 15 minut.
To prawda, że Franciszek jest zwierzchnikiem Kościoła rzymskokatolickiego, głową państwa Watykańskiego, ale teraz stanął na mojej drodze jako bliski TATO, Ojciec. No tak, bo Franciszek daje nam znak, że to, co najważniejsze (także w ojcostwie) dokonuje się w spotkaniu.
Wyzwanie półsieroctwa i kultury soft
W odpowiedzi na moje pytanie, papież żywo podjął dialog o problemie sieroctwa związanego z brakiem ojca i powszechnym kryzysem ojcostwa. Nieobecność ojców niszczy strukturę współczesnej rodziny i powoduje bolesną masową traumę. Stwierdził, że w świecie, w którym wszystko staje się soft (miękkie i względne), brakuje miejsca na dziedzictwo, którym obdarzają ojcowie. Papież zachęcił też, aby wzmocnić rolę dziadków i wskazał na ich niezastąpioną rolę w dialogu z młodym pokoleniem.
Lekcja ojcowskiej wyobraźni i odwagi
Spotkanie z papieżem Franciszkiem ukazało mi mocno ważny aspekt roli ojca – leczenie ran. Ojciec stoi na straży porządku i prawa, ale nie jest legalistą. Jest wyposażony w wyobraźnię miłosierdzia i odwagę, która pozwala mu prosić o przebaczenie, kiedy jest taka potrzeba. Takie właśnie ojcowskie serce ma Franciszek, człowiek pełniący misję pojednania.
Urazy i konflikty oraz pamięć doznanych krzywd są w niektórych rodzinach przechowywane przez lata. Podobnie jest niekiedy we wspólnotach wyznaniowych lub narodowych. Bez ojcowskiego przywództwa wspólnoty te nie potrafią przezwyciężyć starych podziałów.
W Watykanie mogłem usłyszeć słowa świadectwa pastora Giovanni Traettino z małej włoskiej rodziny zielonoświątkowych chrześcijan. Przed laty grupa ta została skrzywdzona przez katolików. Franciszek stał się pierwszym papieżem, który przekroczył progi Kościoła zielonoświątkowego i szczerze poprosił o przebaczenie krzywd wyrządzonych przez członków własnej rodziny wyznaniowej.
Dobre słowa ojca mają znaczenie
Franciszek potrafi odkodować ważne, ale niezrozumiałe dziś słowa, takie jak „ojcowskie błogosławieństwo”. Twierdzi, że błogosławieństwo i jedność jest wszędzie tam, gdzie o innych nie myślimy źle i nie mówimy źle, gdy nie wyśmiewamy tych, którzy inaczej od nas się zachowują. Dobrze, jeśli ojciec kreśli na czole dziecka krzyżyk czy wykonuje inne symboliczne gesty. Jednak błogosławić możemy również dobrą myślą i słowem.
Błogosławienie to ojcowska czynność, która polega na byciu mniej surowym a bardziej skorym do dobrego mówienia. To przywództwo służebne.