Tato, nie jesteś sam!
Wywiad Dariusza Cupiała, inicjatora Tato.Net, z Janem Urmańskim, tatą i tatą zastępczym, socjologiem, redaktorem raportu STATO’20, edukatorem domowym, człowiekiem wielu talentów i pasji.
Z Warszawy, z której pochodzisz, przeniosłeś się z rodziną na wieś. Jak Wam służy ta zmiana? Jakie są jej zalety a jakie wady?
Wieś jest dla nas obecnie przestrzenią bardziej otwartą i bezpieczną. Wokół siebie, gdzie nie spojrzę, mam przynajmniej 150 m do innych zabudowań. Jesteśmy z dala od czegokolwiek i czasami jest to wada, ale rzadko. Najczęściej odwiedzają nas kurierzy. Radości jest mnóstwo, bo do naszej dyspozycji mamy las i przestrzeń. Wędrówki piesze, rowerowe czy na nartach to nasza codzienność. Poza tym takie odsunięcie się na ubocze dla rodziny z dość małymi jeszcze dziećmi (najstarsza córka ma 14 lat), działa bardzo pozytywnie. Nie wyobrażam sobie, jak teraz z naszą gromadką moglibyśmy dobrze funkcjonować w ciasnej blokowej przestrzeni.
Mamy trzy kozy, koziołka i niedługo pojawią się małe koźlątka. Na św. Mikołaja zakupiliśmy kilka kur. Widok pierwszego zniesionego jaja był ogromnym przeżyciem i radością dla całej rodziny. Zauważam, że dzieci uczą się odpowiedzialności przez dbanie o zwierzęta. Jako wychowany w centrum Warszawy nie byłem zwolennikiem trzymania zwierząt, ale dzieci obiecały mocno zaangażować się w opiekę nad inwentarzem i z tego zobowiązania świetnie się wywiązują. Kozy mamy już od trzech lat i córka, wówczas niespełna 12-letnia, z zapałem zabrała się do dojenia i nauczyła się go bardzo szybko. Czytała literaturę na temat chowu zwierząt, żeby lepiej się nimi zajmować. Teraz mówi, że ma weterynaryjne zainteresowania i być może pójdzie w tym kierunku. Wszystko jeszcze przed nią, ja mogę ją wspierać i motywować, ale w tym momencie to ja uczę się od niej, jak zajmować się zwierzętami. Ona ma w tym temacie większą wiedzę niż ja.
To bardzo rozwojowe. Czego jeszcze doświadczasz jako ojciec w tym czasie?
Bycie ojcem wymaga częstej aktualizacji wiedzy o dziecku. Muszę być na bieżąco z tym, czym żyją moje dzieci, co je interesuje, jakie mają troski, problemy, jakie zaangażowania. Przerobiliśmy to także na poziomie edukacji. Gdy przenieśliśmy się na wieś, nie wszystkie dzieci zdecydowały się na edukację domową. Dwie najstarsze córki są w szkole, oczywiście, teraz zdalnie. Syn jest w edukacji domowej. Córka, która jest w II klasie podstawówki, po pół roku nauczania w domu zdecydowała, że chce spróbować teraz uczyć się w szkole. Dziś właśnie byliśmy na spotkaniu zapoznawczym z klasą. Nasz syn zastępczy też teraz zdecydował, że chce pójść do szkoły. Najmłodsza córka, która w przyszłym roku idzie do zerówki, na razie będzie uczyć się w domu. Chętnie chłonie wiedzę, patrząc na starsze rodzeństwo.
Nauka zdalna była dla nas sporym wyzwaniem głównie, gdy chodzi o sprzęt. W pewnym momencie kolejka do komputera była tak długa, że musiałem wstawać o 3.00 rano, aby móc napisać raport STATO’20. W ciągu dnia cały nasz sprzęt był zajęty przez dzieci, bo lekcje w szkole, potem w muzycznej, dodatkowa nauka gry na instrumentach… To było wyzwanie!
Twoją pasją jest socjologia. Czym była dla Ciebie lektura wywiadów przeprowadzonych z ojcami? Czy coś Cię zaskoczyło, coś ubogaciło?
Czytałem uważnie te wypowiedzi. Dobrą decyzją podjętą na etapie przygotowywania badania było pozostawienie sporo pytań otwartych, w których ojcowie mogli powiedzieć nam coś więcej. Bardzo interesująca była lektura odpowiedzi na pytanie o ojcowskie inspiracje. Przypomnę, że w badaniu wzięła grupa 1000 ojców w wieku 18-65 lat. Dodatkowo ankietę wypełniło 472 ojców związanych z Inicjatywą Tato.Net. W tej ogólnej grupie wśród ojcowskich inspiracji najczęściej pojawiał się własny tato, ale również żony, matki dzieci. Z kolei w gronie ojców zaprzyjaźnionych z Tato.Net więcej było odniesień do literatury, warsztatów.
Jest mi to osobiście bliskie, bo sam spotkałem Tato.Net gdzieś na początku mej ojcowskiej drogi i było to dla mnie rozwojowe spotkanie. Usłyszałem m.in. o tym, że ojcostwo jest jak maraton. Ta metafora bardzo mi odpowiada, bo ojcostwo jest zadaniem długodystansowym i są w nim różne etapy – raz wszystko idzie dobrze, a czasem mamy momenty kryzysu. Od tamtej pory robię sobie raz na jakiś czas taką aktualizację, żeby wiedzieć, na którym miejscu tego maratonu właśnie się znajduję.
Czytając odpowiedzi ojców na pytanie, jak zmieniła się ich sytuacja w czasie pandemii, znajdujemy kilka charakterystycznych spraw. Większość, bo ponad 50% ojców stwierdziło, że ich sytuacja w żadnym wymiarze nie uległa zmianie. Około 30% stwierdziło, że przeważały u nich zmiany na gorsze, ale z jednym wyjątkiem – polepszeniu uległa sytuacja rodzinna.
Wielu z nas dostało więcej czasu z dziećmi. Po pierwsze dlatego, że dzieci przestały chodzić do szkoły a część z nas musiało pracować zdalnie z domu. Po drugie dlatego, że wiele aktywności uległo ograniczeniu – nie mogliśmy wyjść do kina, restauracji, na siłownię itp. Po prostu mieliśmy więcej czasu i mogliśmy go wygospodarować na swoją rodzinę. Jeśli ktoś miał dobre podstawy, mógł tę sytuację wykorzystać na poświęcenie czasu bliskim.
Moje dzieci jesienią tego roku kupiły mi trzy egzemplarze eleganckich fartuchów, zachęcając mnie do większej aktywności w kuchni, bo podobało im się to, co im od czasu do czasu upichciłem. Zobaczyły mnie w tej kulinarnej sytuacji i spodobał im się ten widok, więc postanowiły – poprzez motywujący prezent – wspomóc mnie, abym częściej przebywał w kuchni. Wielu ojców pisało o podobnym doświadczeniu. Dzięki temu, że spędzali więcej czasu w towarzystwie dzieci, one mogły zobaczyć swych tatusiów w sytuacjach, w jakich jeszcze nie mieli okazji zobaczyć. I było to inspirujące dla budowania rodzinnych więzi.
Jednocześnie jest pokaźna grupa ojców, dla których ciągłe przebywanie na małej przestrzeni tylko z rodziną jest jednak dość trudne. Widzą swoją niecierpliwość, szybciej się denerwują, reagują krzykiem. Tu jest sporo miejsca właśnie na samokształcenie, na sięganie po literaturę, warsztaty, metody samowychowania, by radzić sobie w takich sytuacjach.
Raport mimo wszystko pokazuje nam ojców jako ludzi szczęśliwych.
Tak! Rodzina okazuje się takim zbiornikiem retencyjnym, który pozwala przetrwać sytuację nawału, sytuację kryzysową. Powoli wypuszcza zebraną wodę, by w odpowiednim momencie mieć miejsce na nową falę.
W tym wszystkim ważne jest to, aby ojcowie usłyszeli wezwanie: „Tato, nie jesteś sam!”. Jest przecież tyle pomocnych materiałów i inicjatyw. Chociażby Ojcowskie Kluby. W ostatnim czasie otrzymywałem zaproszenia z większych i mniejszych miejscowości, żeby się spotkać z ojcami i porozmawiać o wyzwaniach, z którymi się zmagamy. To bardzo ważne, żeby móc się tym dzielić z innymi i słuchać ich punktu widzenia. Dzieci teraz też spędzają mnóstwo czasu przy komputerze i nie zawsze jesteśmy pewni, czy one rzeczywiście się uczą, czy zgłębiają takie segmenty, które są niewłaściwe. Szukać inspiracji, jak sobie radzić w tym przypadku, możemy właśnie poprzez rozmowy z innymi ojcami. Byłem pod wrażeniem mądrości jednego taty, który przyszedł na spotkanie Ojcowskiego Klubu w Rzeszowie i powiedział: „Mam czworo dzieci. Troje dorosłych i jestem dumny, jak sobie radzą w życiu. Ostatni syn urodził się dość późno a rzeczywistość wokół zmieniła się ogromnie i ja czasem nie za bardzo umiem sobie poradzić z jego wychowaniem. Moje wcześniejsze doświadczenie, które z powodzeniem sprawdziło się przy trójce dzieci, teraz jest zawodne. Chciałbym usłyszeć od was, jak teraz wychować dziesięciolatka”. Ojciec ten reprezentuje sobą wiele ważnych cech. Jego pokora idzie w parze z pogodnym spojrzeniem na sytuację – ma nadzieję, że znajdzie rozwiązanie. Nie załamuje rąk, nie poddaje się, ani nie czeka na totalny kryzys, aż problemy się nawarstwią i będą niemal niemożliwe do rozwiązania. Wykazuje się za to mądrą samodzielnością i odwagą – szuka odpowiedzi, pyta o radę. Jest to normalne, dobre i zdrowe, by szukać pomocy.
Zobacz film z wystąpieniam Jana Urmańskiego podczas prezentacji raportu STATO'20:
Pełna treść raportu dostępna za darmo na stronie konferencji.