Rodzina – sprawa najważniejsza?
Według badań przeprowadzanych przez CBOS w latach 2010-2019 niezmiennie najważniejszą wartością (82-84%) dla Polaków jest szczęście rodzinne. Rodzinę stawiamy przed zdrowiem, spokojem, uczciwym życiem, wiarą, ojczyzną, szacunkiem wobec innych, pracą, wolnością wyrażania poglądów, wykształceniem, przyjaciółmi, bogactwem.
O tym, czy szczęście rodziny stanowi priorytet raczej w teorii czy bardziej w praktyce, pokazuje nasz sposób życia. Wystarczy przeanalizować, na co głównie poświęcamy swój czas, na czym najmocniej skupiamy uwagę. Może się okazać, że pomimo dobrych chęci rodzina schodzi jednak na dalszy plan i przegrywa z pracą, hobby czy znajomymi.
Tak opisuje to zderzenie teorii z rzeczywistością Stephen R. Covey w swojej książce „7 nawyków szczęśliwej rodziny”:
Do dziś pamiętam, jak ciężko mi było na sercu, gdy pewnego wieczoru kładłem się spać w hotelu w Chicago. Tego dnia, gdy ja prowadziłem prezentację, moja córka Colleen miała próbę generalną do sztuki West Side Story. Nie wybrano jej do głównej roli, ale miała być dublerką dziewczyny, która ją otrzymała. Wiedziałem, że w większości przedstawień, a może i w żadnym, Colleen nie będzie miała okazji jej zastępować.
Jednak dziś był jej dzień. W dzisiejszym przedstawieniu ona miała być gwiazdą. Zadzwoniłem wcześniej, żeby życzyć jej powodzenia, czułem jednak w sercu głęboki żal do siebie. Naprawdę chciałem być tam z Colleen. Na dodatek tym razem, choć nie zawsze jest to możliwe, mogłem tak ułożyć harmonogram swoich zajęć, żeby tam być. Jednak sprawa sztuki Colleen umknęła mi w nawale pracy i innych obowiązków, tak że nie umieściłem jej w swoim kalendarzu. W rezultacie siedziałem tu samotnie w hotelowym pokoju oddalony o jakieś dwa tysiące kilometrów, a moja córka tańczyła i śpiewała, dając z siebie wszystko, przed widownią, wśród której nie było jej ojca.
Tej nocy nauczyłem się dwóch rzeczy. Po pierwsze, że nieważne jest, czy twoje dziecko występuje w głównej roli, czy w tłumie statystów, czy jest podporą drużyny sportowej, czy rezerwistą. Ważne, żebyś ty był tam dla niego. I potem byłem jeszcze na kilku przestawieniach, w których Colleen rzeczywiście śpiewała w chórku. Dodawałem jej otuchy i chwaliłem. Widziałem, że cieszyła się z mojej obecności.
Natomiast druga sprawa, której mnie to doświadczenie nauczyło, to że jeśli naprawdę chcesz stawiać na pierwszym miejscu swoją rodzinę, musisz po prostu planować sprawy z dużym wyprzedzeniem i być nieugięty. Nie wystarczy zapewniać, że rodzina jest dla ciebie ważna – trzeba się sprężyć i postarać, żeby rzeczywiście tak było.
Jak ważne może być ojcowskie planowanie dla rodziny, przypomina historia opowiedziana przez Radka, jednego z ojców ze społeczności Tato.Net. Radek tak wspomina z dzieciństwa przedświąteczne przygotowania w rodzinnym domu:
Pamiętam, że po kolejnej kłótni rodzinnej przed świętami – związanej oczywiście z tym, że jest jeszcze tyle do zrobienia, a my nic nie robimy i na pewno się nie wyrobimy z przygotowaniami – tato postanowił, że trzeba to wszystko inaczej zorganizować.
„Chodzi w końcu o świętowanie a nie denerwowanie się. Co z tego, że będzie ciasto, jak ze łzami bezsilności? I jak będzie smakować pieczeń przyprawiona kilkoma mocnymi słowami i narzekaniem na zmęczenie?” – powiedział. „Łatwo powiedzieć, trudno wykonać” – miała wątpliwości mama. Tato zwołał naradę rodzinną przy stole. Ja, mój brat i siostra usiedliśmy, ciekawi, co się wydarzy. Tato przytulił mamę i już uspokojoną usadowił na krześle. Zaczęliśmy rozmawiać o tym, co naprawdę chcemy robić w czasie świąt i czy rzeczywiście potrzebujemy tyle jedzenia. Rodzice ustalili, kiedy jedziemy na główne zakupy, kto się czym zajmuje, kto za co odpowiada i do kogo ma się zwrócić o pomoc, gdyby nie dawał sobie rady. Spisaliśmy wszystko na dużej kartce z bloku i podpisaliśmy. Kartka zawisła na lodówce. Przygotowania poszły o wiele łatwiej i atmosfera w domu była naprawdę o wiele lepsza.
Odkąd założyłem własną rodzinę, korzystam z tego dobrego doświadczenia z rodzinnego domu. Czasem już na dwa tygodnie przed świętami spisujemy z żoną listę. Nasza półtoraroczna córeczka jest jeszcze za mała, by aktywnie włączyć się w główne prace, ale na Wielkanoc tego roku przypisaliśmy jej zadanie ułożenia pisanek w koszyczku na świątecznym stole. Pisanki do tego celu mamy drewniane. Powinna sobie poradzić. I mam nadzieję, że przedświąteczne przygotowania będą jej się kojarzyć nie z nerwami, zmęczeniem, narzekaniem czy zabieganiem, ale rodzinnym szczęściem.
Doświadczenie Radka jest bardzo budujące dla niego i jego rodziny; i zapewne to dobry prognostyk dla jego dzieci. Takie sytuacje jak gorączka przygotowań przedświątecznych to świetny sprawdzian dla naszych teoretycznych ustaleń na temat tego, co jest w życiu najważniejsze.