Między wyrokiem śmierci a drzewem genealogicznym
Przez dziesięć lat nie odzywałem się do ojca i byłem z tego powodu dumny. To była moja zemsta za trudne dzieciństwo, jakie mi zafundował i przeszkody, jakie mi robił, gdy się usamodzielniałem. Dużo czasu zajęło mi zrozumienie i przyjęcie prawdy o tym, że potrzebuję pojednania z nim. Dopiero wybaczając, stałem się dorosły, samodzielny.
Ciężkie dziedzictwo
Ojciec w życiu też nie miał lekko. Jego mama zmarła tragicznie, gdy miał 2 lata. Opiekowała się nim najpierw babcia, potem despotyczny ojciec. „Wychowywała mnie ulica” – tak mówił o sobie. Doznał swojego rodzaju przemiany, gdy poznał moją przyszłą mamę. Porzucił wtedy nałóg alkoholowy, przeżył nawrócenie religijne. Pamiętam, że byłem na jego bierzmowaniu. Choć sam nie miał wzorca z domu, zajmował się mną i moim rodzeństwem jak potrafił. Mieliśmy w rodzinie psycholożkę dziecięcą i pamiętam, że mojemu ojcu nie podobały się metody wychowawcze, jakie stosowała na swoim synu – nazywało się to wtedy „wychowanie bezstresowe” (permissive parenting), które przyszło z Zachodu. Polegało na tym, że rodzic nie stawiał dziecku granic, aby oszczędzić mu przykrych emocji.
Mój ojciec postawił sobie za punkt honoru być w opozycji do nowych mód. Nie szczędził mi przykrych emocji i żelaznej konsekwencji. Stosował przemoc fizyczną i psychiczną, często krytykował, porównywał do innych, manipulował. Gdy miałem 10 lat, po wyjściu z kościoła ojciec powiedział, iż spowiadał się z tego, że mnie bił. Ale ksiądz mu odpowiedział, że to nie grzech, bo Pismo Święte pozwala ojcu bić syna. Dla mnie wtedy to zabrzmiało jak wyrok śmierci.
Czasem pojawiały się przypływy czułości z jego strony. Wtedy przytulał mnie i mówił, że mnie kocha. Wystarczyło jednak, że coś poszło nie po jego myśli, by zastosował groźbę, szantaż. Istny rollercoaster. W międzyczasie, prowadząc firmę, zaliczył bankructwo. Jako nastolatek i student zaoczny byłem przez niego zmuszany do nieodpłatnej pracy w jego firmie. Obarczył mnie winą za swoje długi, a ja mu uwierzyłem. Nawet gdy się usamodzielniłem, było mi za niego wstyd i z własnych pieniędzy spłaciłem kilku wierzycieli. Ale potem, podobnie jak moje rodzeństwo, postanowiłem zerwać wszelki kontakt. Miałem satysfakcję z tego, że jestem samodzielny, wyszedłem na prostą i się od niego uwolniłem.
Udana operacja serca
Już nauczyłem się tak żyć, ale kiedy uczestniczyłem w moich pierwszych warsztatach Tato.Net, przyszły wątpliwości, czy jednak nie potrzebuję pojednania z ojcem. Najpierw pojawiła się we mnie chęć zmieniania ojca. Owszem, mogę się z nim pojednać, ale na moich warunkach. Wybaczę mu, ale tylko wtedy, gdy przyzna się do błędów, przeprosi mnie, rodzeństwo, i obieca, że lepiej będzie traktował swoją żonę a moją mamę. Zdałem sobie jednak sprawę, że z jego usposobieniem i w jego wieku to raczej trudne. Oparłem się więc na wskazówkach zawartych w książce Serce ojca Kena Canfielda. Zainicjowałem spotkanie, podziękowałem mu za dobre rzeczy, które od niego otrzymałem. Ojciec był pozytywnie zaskoczony. W nieregularnych odstępach czasu spotkaliśmy się kilkukrotnie, w końcu jednak ojciec zaczął stawiać warunki „dalszej współpracy”. Żądał ode mnie rzeczy, których nie byłem w stanie zrobić. Znów zerwałem kontakt. Dwa lata temu ojciec zupełnie przypadkiem dowiedział się, że zmagam się z przewlekłą infekcją. Poczuł się potrzebny i zadzwonił do lekarza, który kiedyś mu pomógł i umówił mnie na wizytę. Podziękowałem mu. Od tamtego czasu mamy wspólny temat – zdrowie. Widujemy się, a od siebie oczekujemy tylko i aż rozmowy.
Warunek dorosłości
„Być dorosłym, to akceptować wady swoich rodziców” (Xavier Lacroix). Mam poczucie, że dopiero wybaczając, stałem się dorosły, samodzielny. Pojednanie z ojcem daje mi wgląd w moją tożsamość, dziedzictwo. To nic, że mój ojciec jest bankrutem finansowym - to też moje dziedzictwo. Przez wiele lat uważałem go również za bankruta moralnego – myślę, że to była zbyt twarda ocena. Wczoraj spotkałem się z nim, i choć jest osobą skrytą i trudno zachęcić go do szczerych zwierzeń, poprosiłem go o pomoc w rozrysowaniu drzewa genealogicznego. Czuł się niezastąpiony, ważny. Myślę, że każdy ojciec potrzebuje tak się czuć. Stworzyłem atmosferę zrozumienia, pozwoliłem, żeby mówił. Wiele historii rodzinnych usłyszałem po raz pierwszy. Dzięki tej wiedzy o rodzinie stałem się bogatszy – to też moje dziedzictwo. Wzorce wychowawcze, wzorce funkcjonowania całych rodzin są dziedziczne. Kiedy je poznamy, łatwiej rozumiemy swoich rodziców, dziadków i siebie. Pokusiłem się o przeniesienie drzewa do jednego z serwisów genealogicznych.
Może regularnie widujesz się z ojcem, ale nie jesteś z nim pojednany. A może - tak jak ja - nie zamieniłeś z nim słowa przez 10 lat. Być może nie widziałeś go od dziecka. Może się okazać, że Twój ojciec już nie żyje albo będzie głuchy na Twój apel i nie podejmie wyzwania. Ty jednak podejmij – by być lepszym ojcem, by wydorośleć.
Przeczytałeś? Działaj:
- Wyjdź z inicjatywą pogodzenia się z ojcem. Twoje dzieci tego potrzebują. A przede wszystkim potrzebujesz tego Ty sam.
- Jeśli już podjąłeś nieskuteczną próbę pojednania, podejmij ją znowu. Próbuj do skutku.
- Pozwól swemu ojcu czuć się dla Ciebie kimś ważnym. Postaraj się go wzmocnić. Może razem sporządzicie drzewo genealogiczne?