3 strategiczne zwycięstwa
Co może wygrać tato, który decyduje się, by przyjechać na warsztaty Tato.Net i spędzić czas 1 na 1 ze swoim dzieckiem? Przeczytaj relację jednego z ojców biorących udział w warsztacie Wielka Przygoda "ABC wspinaczki i ratownictwa" i poznaj jego 3 strategiczne zwycięstwa.
- Czas ze sobą
W ciągłej gonitwie dnia powszedniego wydaje się, że najmniej czasu mam z samym sobą. Różne obowiązki rodzinne i zawodowe nie pozwalają mi zejść w głąb siebie. Poznać się, podjąć refleksję nad tym kim jestem i kim chciałbym być. Dokonać korekcji, zmian. A czas ze sobą to przecież też czas, by się wyciszyć, otworzyć na relację z Bogiem, na piękno, przez które przemawia On w przyrodzie. Trudno mi sobie przypomnieć, kiedy ostatnio oglądałem wschód czy zachód słońca a właściwie w nich uczestniczyłem. Okazję taką miałem właśnie na warsztatach Tato.Net.
Brakowało mi tego czasu pełnego harmonii i blisko natury. A przecież w pięknie stworzenia objawia się Bóg. Na wyjeździe Tato.Net mogłem tego doświadczyć – stąpając bosą nogą po murawie podczas porannych ćwiczeń, w pełnych przygód wydarzeniach dnia, w migotaniu gwiazd i iskier ogniska wieczorem na zakończenie dnia.
- Czas z synem
Męskie bycie razem jest inne niż damsko-męskie, czy damsko-damskie spędzanie czasu. Niewiele słów potrzeba. Często wystarczy po prostu być ze sobą, coś wspólnie porobić a najlepiej przeżyć razem przygodę.
Od najmłodszych lat pamiętam, że moje relacje z kumplami właśnie na tym polegały, że robiliśmy coś razem, realizowaliśmy wspólny cel. Nie marnowaliśmy czasu na gadanie. Czy to była wyprawa rowerowa na kilka dni, czy też wieczór wspólnego grania na komputerach (wtedy nie było laptopów ani powszechnie dostępnego internetu; tachaliśmy desktopy w plecakach i monitory w rękach, żeby się spotkać u kolegi i zazwyczaj większość czasu zajmowało nam łączenie komputerów i konfigurowanie sieci, żeby różne systemy operacyjne współgrały ze sobą). Mieliśmy przy tym dużo zabawy i śmiechu. Chodziło przede wszystkich o to, żeby BYĆ ze sobą.
Podobne było na Przygodzie Taty & Dziecka – ABC wspinaczki i ratownictwa. Zostaliśmy podzieleni na zespoły. Rzuciliśmy się w przygodę, poznając ciekawe miejsca Jury Krakowsko-Częstochowskiej.
Nasze przygody i zadania specjalne organizowane były przez znanego himalaistę Jarosława Botora i zespół More Than Explore. Nasza grupa zabrała się ochoczo do pracy. Zoptymalizowaliśmy trasę w ten sposób, żeby w ciągu jednego dnia dotrzeć do wszystkich zaznaczonych na GPS-ie punktów. Zabawa była przednia. Niestety, zabrakło nam czasu, żeby zaliczyć ostatni i zarazem najważniejszy punkt: Okiennik Wielki. W e-mailu potwierdzającym nasz udział na wyjazd jest on opisany następująco: „W okolicach Skarżyc możemy podziwiać samotną skałę z charakterystycznym oknem, od którego zwana jest Okiennikiem Wielkim. Od strony północnej i wschodniej skała wznosi się na wysokość kilkudziesięciu metrów. Wspinaczka zacznie się u podstawy skały 15-metrową płetwą, następnie uczestnicy zostaną przypięci do lin poręczowych i 20-metrowym kominem przejdą do jaskini, a z niej do Wielkiego Okna skały. Następnie każdy uczestnik zjedzie przy pomocy sprzętu alpinistycznego 35 metrów w dół do podstawy ściany. Eksponowany zjazd zapewnia wiele niezapomnianych wrażeń”. Nic dziwnego, że mój 14-letni syn bardzo się na ten Okiennik napalił. Wieczorem, kiedy poszczególne grupy wróciły do obozu, każdy opowiadał jaki był dzielny i jakie to było wspaniałe przeżycie pokonać strach i Okiennik. Młodsi i starsi od mojego syna chłopcy chodzili podekscytowani, opisując wrażenia, jakich dostarczyła wspinaczka i zjazd na linach.
To była moja wina, że nie zdążyliśmy. Wraz z innym ojcem tworzącym naszą grupę źle zaplanowaliśmy dzień, realizując mniej istotne przygody. Mój syn był mocno zawiedziony, czynił mi wyrzuty: „Tato, ja po to tutaj przyjechałem, żeby wejść na Okiennik Wielki i zjechać z niego. Czy porozmawiasz z organizatorami, żebyśmy jutro mogli tam pojechać?”. Zgodziłem się, choć wiedziałem, że nic z tego nie będzie, ponieważ na kolejny dzień było co innego zaplanowane. Rzeczywiście, prośba nie odniosła skutku. Dziecko dalej nalegało: „Idź, poproś jeszcze raz, może się zgodzą”. Byłem w niezręcznej sytuacji, zakłopotany i bezsilny.
Uratowała mnie modlitwa i refleksja. W pewnym momencie do głowy przyszedł mi tekst piosenki Bajmu: „Może właśnie tego chce od ciebie Bóg, abyś szukał do Niego ciągle nowych dróg.” Wróciłem do dziecka i mówię: „Synu kochany, może właśnie tego mieliśmy się tutaj nauczyć, żeby zaakceptować tę niedoskonałą sytuację, która wynikła.” Popatrzył na mnie ze zdziwieniem. „Widziałem cię w różnych akcjach – kontynuowałem – i wiem, że doskonale byś dał sobie radę na Okienniku. Natomiast wiesz co jest trudniejsze, co jest naszym wyzwaniem? Otóż to, jak potrafimy zrezygnować ze złego humoru, z żalu i bezsilności wobec zaistniałej sytuacji. To jest nasz Okiennik”. Twarz Damiana rozpromieniła się. Mój syn momentalnie wydoroślał o 10 lat. Więcej nie wspomniał o Okienniku. Od tej pory tworzyliśmy silny zespół.
W drodze powrotnej bardzo dobrze nam się rozmawiało. Damian pytał się o różne rzeczy dotyczące dojrzewania, seksualności, odpowiedzialności, jak było z mamą i ze mną. Sześć godzin jazdy samochodem błyskawicznie nam minęło.
- Czas z innymi ojcami
Zdaję sobie sprawę, że do końca życia będę uczyć się ojcostwa. Ojcostwa uczymy się od innych ojców, tak jak męskości od innych mężczyzn. Panuje tutaj solidarność, szacunek i braterstwo. Warunki idealne dla dorastania naszych synów i córek. Na warsztatach zrobiłem postanowienie, aby więcej czasu spędzać ze synem. To ma być czas wysokiej jakości, jeden na jeden. I na pewno jeszcze nie raz na ukierunkowanym na to wyjeździe z Tato.Net.
Czas i życie szybko mijają. Rabin Harold Kushner stwierdził kiedyś: „Nikt nigdy nie powiedział na łożu śmierci: «Szkoda, że nie spędziłem więcej czasu w biurze»”. To ostrzeżenie jest dla mnie wyzwaniem.
Łukasz, tato Damiana