Ojciec dawniej i dziś, cz. I - Definicje
Definicja rodziny jeszcze 50 lat temu brzmiała np. tak: „Rodzina to mała grupa pierwotna złożona z osób, które łączy stosunek małżeński i rodzicielski oraz silna więź międzyosobnicza”. Praktycznie każdy z elementów tej definicji został w dzisiejszym świecie zanegowany.
Co się zmieniło?
Jeśli to prawda, to dlaczego ten pozorny paradoks stał się faktem i co takiego zmieniło się w perspektywie ostatnich kilkudziesięciu lat, że bycie ojcem to dziś wyzwanie nieznane poprzednim pokoleniom? Zacznijmy od definicji. Klasyczna, podręcznikowa definicja rodziny jeszcze 50 lat temu brzmiała np. tak: „Rodzina to mała grupa pierwotna złożona z osób, które łączy stosunek małżeński i rodzicielski oraz silna więź międzyosobnicza” (Jan Szczepański, Elementarne pojęcia socjologii).
Praktycznie każdy z elementów tej definicji został w dzisiejszym świecie zanegowany. Obecnie członków rodziny nie musi łączyć ani stosunek małżeński, ani rodzicielski, ani też silna więź międzyosobnicza. Bardziej odważni nie definiują już nawet rodziny jako małej grupy osób, postulując, by rodziną nazywać także związki tzw. poliamoryczne, czyli wieloosobowe, a nawet wielogatunkowe (sic!). Mówienie zatem o sytuacji ojca rodziny w dzisiejszych czasach wymaga najpierw określenia, co będziemy przez nią rozumieli. Niewątpliwie z takimi dylematami ani Twój ojciec, ani dziadek, a tym bardziej pradziadek nie musieli się zmagać. W ich czasach definicje były przejrzyste i powszechnie respektowane.
Ojciec statystycznie nie istnieje
Sięgnięcie w tym miejscu do badań spowoduje, że natkniemy się na podstawową trudność w zdiagnozowaniu kondycji ojcostwa w Polsce dzisiaj, ale też w perspektywie historycznej. Bierze się ona w dużej mierze z braku reprezentatywnych badań skupionych na tematyce ojcowskiej (Tato.Net jest jedną z nielicznych organizacji prowadzących takie badania - znajdziesz je tutaj; przyp. red.). Dane ilościowe dostępne w GUS w zasadzie nie uwzględniają jej na żadnym poziomie. Na stronach urzędu nie znajdziemy żadnej monografii statystycznej, nie tylko zawężonej do analizy ojcostwa, ale nawet ogólnie poświęconej jakimkolwiek statystycznym aspektom sytuacji mężczyzn. Sama liczba wystąpień słów „macierzyństwo” oraz „ojcostwo” w wyszukiwarce na stronie GUS ukazuje skalę problemu. Słowo „macierzyństwo” zwraca 27 wyników. Na słowo „ojcostwo” wyszukiwarka nie pokazuje żadnych wyników, reagując jedynie podpowiedzią „Czy może chodziło ci o: starostwo”. Nadreprezentatywność danych o kobietach widać też przy próbie wyszukania słów „kobiety”, które daje 49 wyników i „mężczyźni”, które pokazuje 19 wyników. Ta dysproporcja na poziomie danych ilościowych widoczna jest też na poziomie badań jakościowych prowadzonych przez placówki naukowe i inne ośrodki badawcze, gdzie tematyka ojcowska nie istnieje lub jest traktowana marginalnie.
W wielu badaniach, których wyniki były inspiracją do powstania niniejszego artykułu, badacze skupiają się na nadal najpowszechniejszym modelu rodziny, czyli związku kobiety i mężczyzny wychowującym wspólnie jedno dziecko lub ich większą liczbę. Jednak i tu perspektywa kobieca jest znacząco lepiej reprezentowana niż męska i współczesne macierzyństwo jest zdecydowanie lepiej rozpoznanym obszarem niż ojcostwo. Sporo uwagi poświęca się jednak również partnerstwu relacyjnemu. Przy czym to relacyjne partnerstwo, na co warto zwrócić uwagę, jest dziś rozciągane w rodzinie nie tylko na rodziców, ale także na dzieci.
Partnerstwo czy hierarchiczność?
Kiedy się dobrze zastanowić, to owo relacyjne partnerstwo jest jednym z fundamentów dzisiejszych problemów z ojcostwem. Ani prawdopodobnie Ty, a już na pewno nie Twój ojciec, nie byliście jako dzieci partnerem swojego ojca. Nikomu w tamtych czasach nawet do głowy by nie przyszło, by stawiać relację dzieci do rodziców na równi z relacją między mamą a tatą. Rodzina nie miała charakteru równościowego i demokratycznego, ale odzwierciedlała hierarchię ówczesnego świata, w którym pozycja starszych wobec młodszych i szacunek dla ich autorytetu były powszechnie niekwestionowane.
Pozornie główną osią interakcji w rodzinie pomiędzy rodzicami a dziećmi jest nadal proces wychowania. Tyle że kilkadziesiąt lat temu klasyczna definicja wychowania brzmiała tak: „Wychowanie to świadome (planowe) działanie rodziców (wychowawców) na dziecko (wychowanka) mające na celu wytworzenie pewnej zmiany w jego osobowości” (Wincenty Okoń, Słownik pedagogiczny). Podobnie jak definicja rodziny, doznała ona dziś istotnej deformacji. Popularny obecnie koncept wychowawczy, zwany potocznie „projekt dziecko”, zastępuje nowy trend, nazywany „dzikie dzieci”. Jest on definiowany jako rezygnacja ze świadomego i planowego oddziaływania rodziców na dziecko, na rzecz jedynie towarzyszenia mu w jego samodzielnych poszukiwaniach własnej tożsamości, talentów, uzdolnień, życiowych wyborów i doświadczeń. Oddziaływanie w celu zmiany osobowości jest o tyle tylko dozwolone, o ile pomaga dziecku jeszcze swobodniej wyrażać swoje pragnienia i realizować poszukiwania. Zmiany osobowości, które miałyby na celu wychowanie istoty społecznej opisywanej językiem ze sfery etyki, czyli moralnej, uczciwej, prawdomównej, sprawiedliwej, lojalnej, odpowiedzialnej są w tym nurcie coraz częściej postrzegane jako nieużyteczne, a nawet krzywdzące.
Podobnej redefinicji doznają pojęcia macierzyństwa i ojcostwa. Opisuje się je jako wymagający wysokich kwalifikacji projekt menedżerski nakierowany na inwestycję w produkcję wysokiej jakości superdziecka, czyli przyszłego człowieka sukcesu (geniusza, gwiazdy) zorientowanego na osiąganie celów. Na pytanie „kim jest dobrze wychowane, czyli tzw. grzeczne dziecko? Jakie ma cechy?”, duża część respondentów, w tym wielu ojców, odpowiada dziś, że to dziecko, które: „szybko i wszystko zjada”, umie „zawalczyć o swoje”, „nie odstaje od reszty” oraz „samo zajmuje się sobą albo śpi”.
Przeczytałeś? Działaj:
- Zastanów się nad własnymi definicjami następujących pojęć: rodzina, ojciec, wychowanie.
- Zastanów się, jakie zmiany w tych obszarach możesz odnotować na przestrzeni Twojego życia.
- Jak się czujesz z tymi zmianami? Co musiałoby się stać, żeby ich kierunek Ci odpowiadał?