Jak uczyć dzieci rozwagi w zarządzaniu pieniędzmi?

brak ocen dla tego artykułu
średnia ocena: 4.9- liczba głosów: 11

Jako ojcowie, musimy nauczyć dzieci procesu podejmowania decyzji. Uczenie dzieci podejmowania dobrych decyzji finansowych jest niezwykle istotne. Myślę, że to jedna z najważniejszych umiejętności, jakich musimy ich nauczyć.

Najpierw porozmawiajmy o odwadze. Odwaga dotyczy naszych osobistych działań. To podejmowanie właściwego działania, także wtedy, gdy jest to trudne lub niepopularne. To nasza osobista aktywność. Natomiast rozwaga dotyczy naszych działań względem innych ludzi. Jesteśmy odważni, gdy podejmujemy właściwe działania, a rozważni, gdy działamy właściwie wobec innych ludzi. Powinniśmy to urzeczywistniać zarówno w naszym życiu, jak i uczyć tego nasze dzieci.

Tę naukę trzeba dostosowywać do wieku dziecka. Pięciolatek, w porównaniu z nastolatkiem, jeszcze niewiele rozumie. Z kolei starsze rodzeństwo może razem z nami uczyć młodsze dzieci, dając dobry przykład.

Chciałbym, abyście słowo „rozwaga” rozumieli jako myślenie o innych. Zanim podejmę działanie, muszę wziąć pod uwagę jego potencjalne konsekwencje. Przenieśmy to na grunt rodzinny. Wyobraźmy sobie, że mam jakieś dodatkowe pieniądze i wydam je bez konsultacji z żoną. Co ona mogłaby sobie wtedy pomyśleć? To jest coś, czego powinniśmy nauczyć nasze dzieci – branie pod uwagę innych osób, zanim podejmie się działanie. Ilu problemów dałoby się uniknąć w domu, gdyby dzieci myślały o swoim rodzeństwie, zanim coś zrobią! Życie byłoby łatwiejsze, prawda?

Przejdźmy teraz do uczenia dzieci rozwagi w sprawach finansowych. Kiedy musisz podjąć jakąś decyzję finansową, najpierw przyglądasz się temu, jakie masz opcje do wyboru. Musimy tak wychować nasze dzieci, by kiedy już wyjdą z domu, umiały podejmować dobre decyzje. Jaki będzie rezultat ich złych decyzji? Wrócą do nas!

Dlatego, jako ojcowie, musimy nauczyć dzieci procesu podejmowania decyzji. Uczenie dzieci podejmowania dobrych decyzji finansowych jest niezwykle istotne. Myślę, że to jedna z najważniejszych umiejętności, jakie musimy im przekazać.

Kiedy chcemy nauczyć dziecko gry w piłkę, co jest nam potrzebne? Piłka! A gdy chcemy nauczyć je obchodzenia się z pieniędzmi, potrzebne są pieniądze. Na szczęście dzieci nie potrzebują ich zbyt wiele. Podchodząc do tego praktycznie, chciałbym was gorąco zachęcić do dawania dzieciom kieszonkowego. Jeśli mamy nauczyć dzieci rozwagi w kwestiach finansowych, one muszą mieć do dyspozycji jakąś sumę pieniędzy, by móc decydować, co z nią zrobią.

Pewnie byliście już kiedyś z dzieckiem w sklepie, supermarkecie czy na stacji benzynowej. Co zwykle się wtedy dzieje? „Tato, tato, tato, tato…”. No właśnie. Gdyby miały swoje pieniądze, same mogłyby zdecydować, czy chcą je wydać, prawda? Przyjechałem tu z moją najstarszą córką. Ona może potwierdzić, że już od wielu lat, razem z siostrami, nie proszą o nic w sklepie, ponieważ wiedzą, jaka byłaby odpowiedź: „A gdzie masz swoje pieniądze?”. Moje córki mają teraz jedenaście, dwanaście i czternaście lat. Sugerowałbym, żeby zacząć dawać kieszonkowe, kiedy dziecko ma cztery, pięć lat, chyba, że jesteście przekonani, że sobie jeszcze z tym nie poradzi.

Jeśli chodzi o kieszonkowe, mamy dwa podejścia. W pierwszym dziecko dostaje kieszonkowe, o ile wywiązuje się ze swoich domowych obowiązków. Drugi model jest inny: dziecko otrzymuje kieszonkowe, ponieważ jest członkiem rodziny. Przyjrzyjmy się im obu.

Pierwsze podejście, w którym dziecko dostaje kieszonkowe, gdy wykona swoje obowiązki domowe, wydaje się być słuszne, bo uczy dzieci pracy. Całkowicie zgadzam się z tym, że dzieci powinny mieć swoje domowe obowiązki, ale w uzależnianiu kieszonkowego od ich wykonywania widzę potencjalne problemy. Na przykład, jeśli dzieci uznają, że mają już wystarczająco dużo pieniędzy, jak można je wtedy ukarać za niewypełnienie obowiązku? To jest realny problem w modelu płacenia za prace domowe. Kiedy dzieci nie potrzebują pieniędzy, trudno będzie wyegzekwować wypełnienia domowych obowiązków, bo uzgodnioną karą jest brak wypłaty kieszonkowego. To jest pierwsza wada tego modelu.

Druga jest taka, że możesz mieć dziecko, któremu nie zależy zbytnio na pieniądzach i na dodatek jest leniwe. Jak wtedy przygotować je do samodzielnego życia, jeśli nie będzie uczyło się ani wykonywania zwykłych domowych obowiązków, ani zarządzania pieniędzmi, bo nie będzie ich dostawało?

W drugim modelu dajemy dzieciom kieszonkowe dlatego, że są członkami rodziny. No dobrze, ale jak wtedy egzekwować wypełnianie domowych obowiązków? Otóż, kiedy dzieci nie chcą wykonywać swoich obowiązków, przestają mieć dostęp do tego, czego bardzo chcą, na przykład do komórki, albo nie mogą wyjść do kina z kolegami.

W drugim modelu jest określona pula obowiązków, które dzieci mają do wykonania, bo są członkami rodziny. Możemy im dodatkowo płacić za prace spoza tej puli. Co może być takimi obowiązkami „extra”? Różnie bywa, w zależności od rodziny. Mogę powiedzieć, jak jest u mnie (bo ja stosuję właśnie ten drugi model). Zadania takie jak sprzątanie pokoju, nakrycie do stołu czy zmywanie są obowiązkowe z tytułu bycia członkiem rodziny, ale już takie rzeczy jak zgarnianie liści albo skoszenie trawnika, kiedy mnie nie ma w domu, albo odśnieżenie podjazdu przed domem, wykraczają poza te obowiązkowe prace. Do was należy określenie tego, co jest zwyczajnym obowiązkiem dziecka a co pracą dodatkową.

Załóżmy, że dajemy dziecku 10 dolarów kieszonkowego. Czy dziecko powinno zatrzymać całe 10 dolarów? Chciałbym porozmawiać o alokowaniu pieniędzy z kieszonkowego, bo zgodnie z tym, co piszę w mojej książce, dziecko nie powinno otrzymywać całej kwoty. Moje córki otrzymują do ręki 60% kieszonkowego. Gdzie więc idzie pozostałe 40%? Kiedy dostajecie rozliczenie wypłaty, możecie na nim zobaczyć potrącenia z różnych tytułów. Dzieci również powinny się uczyć tego, że kiedy zarabiają pieniądze, nie otrzymują całej zarobionej kwoty. 

W mojej rodzinie tak rozkładamy te 40%: 10% idzie na dziesięcinę (oddajemy pieniądze na Kościół) a kolejne 5% na jałmużnę. Ta praktyka pochodzi ze Starego Testamentu. 10% moje dzieci są zobowiązane przeznaczyć na nasz Kościół, natomiast same decydują, komu chcą dać kolejne 5% - misjonarzom, bezdomnym lub komuś, kto przyjeżdża do naszego Kościoła i prowadzi zbiórkę na jakiś szczytny cel. Kolejne 15% odkładane jest na przyszłość. Moje córki mają założone rachunki, na których oszczędzają na college. Można też oszczędzać na zakup roweru czy na emeryturę.

Zostało nam jeszcze 10%. U nas ta część idzie na „podatek”. Wszyscy płacimy podatki, prawda? Te pieniądze są przeznaczone na drogi, straż pożarną, policję. Takie przykłady są dla dzieci zrozumiałe. Na co przeznacza się podatki? Na większe dobro. Dlatego u nas w domu pieniądze „z podatków” idą na coś, z czego korzystamy wszyscy jako rodzina. Na przykład, świętujemy uroczyście dzień 4 lipca. Lubimy wtedy puszczać sztuczne ognie, które kupujemy właśnie z tych pieniędzy.

Kiedy moje dzieci dostają kieszonkowe, dostają tylko 60% całej kwoty. Czy teraz już mogą z nimi zrobić, co chcą? Czy powinniśmy je zostawić, by mogły wydawać je także w głupi sposób? Nie. Powinniśmy im dawać wskazówki i pomagać podejmować dobre decyzje. Takie podejście do kieszonkowego ma swoje korzyści. Dzieci przestają cię prosić o pieniądze w sklepie, a przede wszystkim, uczą się rozważnie obchodzić z pieniędzmi.

I jeszcze słówko na temat starszych dzieci. W ich przypadku można zacząć praktykę podwyższania kieszonkowego z każdym rokiem. Kiedy mają już 13, 14 czy 15 lat, można zacząć dawać im pieniądze, które wydalibyście na takie rzeczy jak ich kosmetyki, ubrania czy obiady szkolne. To zależy od ich indywidualnej dojrzałości, ale mówimy o pieniądzach, które i tak będą wydane. To nie są jakieś dodatkowe środki. Chodzi o to, żeby dzieci potrafiły same zadbać o swoje podstawowe potrzeby, na przykład gdy wyjadą na studia.

Tagi:

bezpieczeństwo edukacja finansowa kieszonkowe oszczędzanie pieniądze podejmowanie decyzji rozwaga
Oceń ten artykuł:
brak ocen dla tego artykułu
średnia ocena: 4.9- liczba głosów: 11
Wesprzyj Tato.Net
Przekaż 1,5% podatku